|
Największe forum LOST - Zagubieni w Polsce Welcome to the island - Namaste
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
SKAWalker
Cicha Woda z Wyspy
Dołączył: 04 Lip 2009
Posty: 36
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Polska :D
|
Wysłany: Nie 11:32, 05 Lip 2009 Temat postu: SHOW - "serial" SKAWalkera |
|
|
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez SKAWalker dnia Pon 15:25, 27 Lip 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
SKAWalker
Cicha Woda z Wyspy
Dołączył: 04 Lip 2009
Posty: 36
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Polska :D
|
Wysłany: Pon 9:37, 13 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
13 lipca 2009 roku
Trzynasty lipca był bardzo gorącym dniem. Ze wszystkich spływał po, a termometry pokazywały temperaturę równą 104 stopniom Fahrenheita (40 stopni Celsjusza). Na plażach opalali się ludzie. Wiele osób, aby się ochłodzić kąpało się w morzu nieopodal Long Beach. Do znajdującego się niedaleko portu przycumował statek o nazwie "W-O-H-S". Był to statek mogący pomieścić wiele osób. Na jego rufie widniał napis "IV/VII/II/IX-D". Patrząc na ten pływający cud odnosiło się wrażenie potęgi. Widać było, że jest to statek nowy. Mimo, iż był ogromny, to do wejścia na jego pokład (oprócz załogi) czekało tylko dwunastu ludzi. Nikt oprócz nich nie mógł kupić biletów na rejs tym statkiem. Celem podróży była wyspa na Oceanie Spokojnym. Gdy wybiła godzina czternasta, ktoś z obsługi podszedł do kładki łączącej stały ląd od pokładu "W-O-H-Su". Mężczyzna wyjął kartkę, po czym zawołał:
- Witam uczestnicy teleturnieju. Mamy nadzieję, że przygoda, która Was spotka będzie najlepszą w Waszym życiu. Zgodnie z zasadami, tym oto statkiem popłyniecie w rejs na niezamieszkała wyspę. Na chwilę obecną wystarczą Wam te informacje. Więcej szczegółów, których nie poznaliście podczas zgłoszenia, poznacie na wyspie. Jeżeli nie ma pytań, to zacznę wyczytywać imiona i nazwiska uczestników. Wywołana osoba proszona jest o wejście na statek. Uwaga! David Lee, Robert Sean, Suzy Sean, Tom Zaleski, Jack Cross, Mary Glover, Martin Candle, Cate Avery, Jessica Moos, Matt Zen, Helen Zen oraz Emile Zen.
Każda wyczytywana osoba wchodziła na pokład. Po piętnastu minutach wszyscy znaleźli się na pokładzie statku. Wtedy kładka została usunięta. Ten sam mężczyzna, który czytał nazwiska uczestników wszedł na pokład po czym zaczął mówić:
- Witam na pokładzie statku "W-O-H-S" - jednego z najlepszych w Ameryce. Od teraz zaczyna się Wasza przygoda. Po wypłynięciu z portu zapraszamy do kajut. Numer swojej widnieje na kartce, którą dostaliście kilka dni temu. Wypływamy za pięć minut. Życzę udanego rejsu.
Po tych słowach uczestnicy porozsiadali się na pokładzie i zaczęli się poznawać. Z kolei mężczyzna, który przywitał ich przed chwilą na statku wyjął telefon, wybrał z listy kontaktów niejakiego Deana Stronga, po czym nacisnął przycisk zadzwoń. Po dwóch sygnałach telefon został odebrany:
- Słucham.
- Tu Christopher. Wszystko idzie zgodnie z planem. Uczestnicy są na statku. Wypływamy za cztery minuty.
- Dobrze. Zgodnie z obietnicą pieniądze zostaną przelane jeszcze dziś.
- Czy plan, który wcześniej omówiliśmy uległ zmianie?
- Nie. Po przybyciu na wyspę ruszajcie w drogę powrotną. Wtedy wasze zadanie się skończy.
- Dobrze, Mam nadzieję, że kwota będzie już na koncie.
- Oczywiście. Muszę kończyć.
Mężczyzna się rozłączył. Po tym wszystkim Christopher poszedł do kapitana. Tymczasem na pokładzie uczestnicy już się zapoznają. Jeden z mężczyzn podchodzi do grubej kobiety:
- Witaj. Jestem Jack. Co słychać?
- Cześć. Jestem Jessica... jestem podniecona. Nigdy nie brałam udziału w teleturnieju.
- Ja też nie, ale sądzę, że będzie superowo.
- Miejmy taką nadzieję. Na pewno nie będziemy się nudzić.
- Skąd ta pewność?
- Zobacz na tę dziewczynę.
Jessica wskazała na kobietę stojącą przy burdzie. Walczyła ona ze swoim… butem. Chciała go zdjąć, bo jeden z palcy u stopy był krzywo pomalowany. Sprawiała wrażenie lekkomyślnej i głupiej. Podszedł do niej wysoki, wysportowany mężczyzna. Po ubiorze i zachowaniu można było stwierdzić, że jest bogaty. Miał oryginalne buty, spodnie, koszulę. Postanowił porozmawiać z miłośniczką paznokci:
- Cześć. Jestem David, a ty?
- Po co ci moje imię? Nie znam cię. Obcym nie zdradza się swoich danych.
- Dlatego chcę cię poznać.
- Ale ja nie chcę ciebie poznać! Myślisz, że polecę na twoje mięśnie? Mylisz się chłopcze. Poza tym przeszkadzasz mi. Muszę się skupić!
- Na czym? Na paznokciach?
- A nie?! I powiedz tej grubej babie, żeby się na mnie nie gapiła!
- OK. Później pogadamy.
- Nie sądzę.
Rozległ się głos kapitana:
- Witam na pokładzie "W-O-H-Su" Przed nami piękny, słoneczny rejs.
Po dwudziestu minutach statek był już na pełnym morzu. Rejs miał potrwać do wczesnego ranka. Wszyscy rozeszli się po swoich kajutach. W pokoju nr 5 znajdowała się rodzina Zen. W jej skład wchodzili: Matt, Helen i ich dwunastoletnia córeczka Emile. Matt wpadł na pomysł, aby ich rodzina wzięła udział w teleturnieju, bo brakowało im pieniędzy. Ponad to jego córka i żona chciały przeżyć fajną przygodę. Helen zaczęła przygotowywać łóżko do spania dla Emile, gdyż dziewczynka zawsze chodziła spać o godzinie dziewiętnastej. Matt z kolei zdejmował krawat od starego garnituru. Nagle podchodzi do niego dziewczynka:
- Tato! Baterie się wyczerpały!
Dziewczynka grała w elektroniczną wersję Sudoku. Ojciec odpowiedział córeczce:
- Słuchaj nie mam baterii.
Dziewczynka zaczęła płakać. Widząc to Matt odpowiedział Emile:
- Pójdę do innych osób i może znajdę baterie. Nie płacz już. Zaraz będę.
W kajucie nr 3 znajdowała się rodzina Sean. Była to rodzina, która ciągle się kłóciła, a zaraz potem godziła. Robert, bo tak nazywał się jej męski przedstawiciel był podejrzewany o zdradę przez żonę Suzy. Właśnie teraz kobieta rozpoczęła kłótnię dotyczącą rzekomej zdrady. Polemikę przerwało pukanie do drzwi, które otworzył Robert:
- Czego!
- Witaj. Jestem Matt. Moja córka potrzebuje baterii do gry. Mam więc pytanie. Macie do pożyczenia dwa paluszki?
- Nie mam! To wszystko?! To nara!
Drzwi do kajuty się zamknęły. Matt zaskoczony zachowaniem Roberta poszedł dalej. Szedł na pokład, gdyż słyszał, że ktoś tam przebywa. Rzeczywiście było tam trzech ludzi. Wyraźnie widać było, że jedna z osób (mężczyzna, zarośnięty i wydający się lekko podpity) tłumaczy coś dwóm pozostałym. Im bliżej znajdował się Matt, tym wyraźniej było słychać o czym mówi mężczyzna. Opowiadał o tym jak odbywa się załamanie światła na pryzmacie. Matt wywnioskował, że to nauczyciel fizyki. Znalazł się w końcu wśród grupy:
- Witajcie! Jestem Matt Zen.
- Witaj Matt.
Zen zaczął zapoznawać się ze wszystkimi, bo nie zdążył na początku rejsu. Najpierw podszedł do kobiety. Przedstawiła się jako Mary Glover. Następnie zapoznał się z mężczyznami” Tomem Zaleskim i fizykiem Martinem Candlem. Zapytał się czy ktoś ma baterie. Udało mu się je zdobyć od Toma. Podziękował i wrócił do swojej kajuty. Z kolei grupka dalej słuchała opowieści Martina.
Rejs trwał. W końcu wybiła ósma rano następnego dnia. Przed uczestnikami zostało jeszcze dwanaście godzin rejsu. Dzień, tak jak poprzedni, był bardzo słoneczny. Na niebie znajdowało się mało chmur. Niestety, o około szesnastej trzydzieści pogoda się zmieniła. Zrobiło się pochmurno, a mgła uniemożliwiała zobaczyć co się dzieje przed dziobem statku. Po pół godziny zerwał się deszcz. Mimo wszystko nie było wiatru. Wszyscy przebywali w swoich kajutach. Wyszli z nich dopiero po dziewiętnastej. Wtedy to bowiem znowu wyjrzało słońce. Kilka chwil później z horyzontu zaczęła wyłaniać się wyspa. Z każdą minutą stawała się coraz większa. O godzinie dwudziestej kapitan powiedział:
- Przed nami pół godziny rejsu. Prosimy o cierpliwość.
Uczestnicy byli podekscytowani. Wiedzieli bowiem, że czeka ich wspaniała przygoda. Nim się obejrzeli, a "W-O-H-S" był już w porcie. Uczestnicy wyszli na pomost. Z niego było już widać chatkę w której będą mieszkali przez dziesięć tygodni. Mężczyzna, który witał ich na pokładzie, zszedł teraz z pokładu statku i przemówił do uczestników:
- Witam na wyspie. Tutaj rozpocznie się Wasza przygoda, która potrwa dziesięć tygodni. Zmierzycie się tu różnymi zadaniami. Tylko one będą stawały Wam na drodze do zwycięstwa. Pamiętajcie, zwycięzca jest tylko jeden. Teleturniej może wygrać nawet ta dziewczynka (tu Christopher wskazał na Emile Zen – córkę Matta i Helen). Drodzy uczestnicy… zapraszam do chatki.
Mężczyzna wszedł z powrotem na statek. Będąc na kładce powiedział pod nosem: "szkoda mi tych ludzi". Po kilku chwilach statek zaczął odpływać. Tymczasem uczestnicy teleturnieju poszli w kierunku chatki. Był to piękny, żółty, dwupiętrowy domek. Miał wiele okien, w efekcie czego na pewno był jasny i przytulny. Z ust uczestników słychać było różne pinie. Jedni zachwycali się piękną, szeroką plażą, drudzy wspaniałym domem. Na drzwiach widniał napis: "Witamy serdecznie". Z wielkim napięciem David Lee otworzył drzwi. Oczom uczestników ukazał się piękny, wszechstronny salon połączony z użyteczną kuchnią. Gdy wszyscy znaleźli się w środku rozległ się zniekształcony głos mężczyzny:
- Witajcie. Zapraszam do salonu.
Uczestnicy usiedli na trzech kanapach. Tymczasem głos kontynuował przemowę:
- Od dziś ten budynek będzie Waszym domem. Nie możecie wychodzić poza ściany domku.
Po tych słowach u uczestników pojawiło się zdziwienie. Jednak słuchali dalej:
- Przed Wami dziesięć tygodni gry. Jak już wiecie staną przed Wami trudne zadania. Wygra tylko jedna osoba. Pamiętajcie, że jesteście obserwowani dwadzieścia cztery godziny na dobę. A teraz czas na odizolowanie.
Nagle rozpętał się huk. Okna zaczęły się zamykać i zasłaniać od zewnątrz czarnymi roletami. Podobna rzecz stała się z drzwiami wejściowymi. Wszędzie zapalały się żółte światła. Uczestnicy zaczęli się bać. Nie wiedzieli co się stało. Nagle głos znowu się odezwał:
- Czas powiedzieć prawdę. Tak naprawdę będziecie musieli znaleźć wyjście z domu. Nie wszyscy wyjdą stąd żywi. Czekają na Was pułapki i śmiertelnie trudne zadania. Z domu wyjdzie tylko sześć osób. To nie jest teleturniej. To przygoda, w której przeżyjecie (lub nie) dziesięć tygodni mordęgi i strachu. Jesteście odizolowani od świata zewnętrznego. Wasze komórki nie działają, podobnie jak inne sprzęty elektryczne. Aby wyjść z domu i cieszyć się z przeżycia musicie znaleźć drzwi z napisem "S-1-0-2". To tyle. Miłej zabawy. Czas rozpocząć SHOW.
KONIEC odcinka 1x01
Drugi odcinek będzie nosił tytuł "Śmierć czai się wszędzie". Jego premiera dopiero za tydzień ponieważ chcę poznać wasze komentarze nt. odcinka 1.
Komentarze możecie pisać na tej stronie: http://www.computerworld.fora.pl/off-topic,9/komentarze-do-serialu-show,9350.html
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez SKAWalker dnia Wto 11:48, 01 Wrz 2009, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
SKAWalker
Cicha Woda z Wyspy
Dołączył: 04 Lip 2009
Posty: 36
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Polska :D
|
Wysłany: Czw 14:41, 23 Lip 2009 Temat postu: |
|
|
13 lipca 2009 roku
W poprzednim odcinku...
Dwanaście osób zdecydowało się wziąć udział w, jak sądzą, teleturnieju SHOW. Podczas rejsu statkiem zaczynają się poznawać. Gdy znajdują się na wyspie wszystko zaczyna się komplikować. W chatce, gdzie spędzą dziesięć tygodni, odezwał się głos, który wyjaśnił im, że miejsce, w którym się znaleźli będzie ich domem. Tutaj przeżyją straszne przygody. Nikt nie będzie miał możliwości opuszczenia domu do czasu, aż znajdą tajemnicze drzwi. Głos powiadomił ich również, że przeżyje tylko sześć osób. To one wyjdą poza ściany domu.
Po tym jak głos umilkł więźniowie teleturnieju zaniemówili. Na ich twarzach rysował się strach. Nikt nie wiedział czy słowa, które usłyszeli mają być brane na poważnie. Niektórzy myśleli, że to żart. Uważali, że ktoś chce ich przestraszyć. Jednak nie musieli długo czekać na wyjaśnienie tej zagadki...
Po kilku minutach uczestnicy zaczęli rozmawiać. Byli przerażeni, że każde wyjście i okna zostały zablokowane. Obawiali się też zbliżającej się nocy. Nie wiedzieli gdzie będą spali i czy coś nie przytrafi im się podczas snu. Jednak, aby pójść spać trzeba było znaleźć jakieś odpowiednie do tego miejsce. Było to niemożliwe, bo otaczał ich tylko salon i kuchnia. Znajdowały się tu co prawda drzwi i schody, jednak te pierwsze były zamknięte, a schody blokowały kraty. Jeden z mężczyzn o imieniu David podszedł do lodówki. Otworzył ją i zawołał:
- Ona jest pusta! Co my teraz będziemy jedli?
- Oni chcą nas zagłodzić! - dodała Jessica.
- Tobie się to przyda gruba świnio! - krzyknęła Cate - dziewczyna od paznokci.
- Coś ty powiedziała dziwko?! - zareagowała Jessica, po czym rzuciła się w stronę dziewczyny.
- Spokojnie - zakrzyknął David - krzykami i kłótniami nic nie osiągniemy. Gdyby chodziło im o to, abyśmy umarli z głodu, to nie mówiliby, że potrwa to dziesięć tygodni. Nikt nie jest w stanie wytrzymać aż tylu tygodni bez jedzenia. Więc uspokójmy się.
- Łatwo ci mówić! - odparła Cate.
- Coś czuję, że będziemy musieli zdobyć jedzenie. - wtrącił Jack Cross.
- Ciekawe tylko jak? - odparł David.
Nagle rozległ się hałas. Wszyscy spojrzeli w kierunku schodów, gdyż stamtąd dobiegał hałas. Oczom uczestników ukazał się obraz rozsuwających się krat, które grodziły wejście na górę. Mimo iż droga na górę została otwarta nikt nie ośmielił się pójść ich śladami. Każdy obawiał się, co czeka ich na górze. Wtedy odezwał się David:
- Tam coś jest!
Rzeczywiście, na pierwszym stopniu schodów leżała kartka. David podniósł ją i wrócił do kuchni. Po kilku chwilach zaczął odczytywać treść z kartki:
"Wiemy, że nie łatwo jest przeżyć 10 tygodni bez jedzenia. Dlatego też mamy dla Was wspaniałą nowinę. W piwnicy, do której drzwi znajdują się obok schodów, znajduje się pomieszczenie pełne jedzenia. Jednak jak już zapewne wiecie owe drzwi są zamknięte. Klucz do nich musi znaleźć i zdobyć tylko jedna osoba. Znajduje się on na pierwszym piętrze, do którego prowadzą schody. Kto ma pójść po klucz? Sami zadecydujcie. Jeżeli nikt nie zdecyduje się w przeciągu 5 minut, wtedy zginie jedna osoba. Nawet nie zorientujecie się jak do tego doszło. Czas start!
Miłej zabawy
SHOW
PS Nikt nie może przechodzić przez kraty jeżeli nie zostanie mu to przydzielone. Można to uczynić w niektórych sytuacjach. Jakich? Przekonacie się sami dzięki metodzie prób i błędów. Jeżeli nie traficie na odpowiedni moment wtedy osoba, która przejdzie pożałuje swojego czynu."
Po przeczytaniu wiadomości z szeregu wyszedł podpity Martin Candle:
- Ja pójdę! - zawołał. Na nic wam się tu nie przydam, a ktoś musi to zrobić. Jestem gotowy!
- W takim razie powodzenia - odrzekł David
Martin podszedł do schodów. Przed pierwszym krokiem odwrócił się do uczestników, po czym zaczął podążać ku górze. Gdy przekroczył czwarty stopień kraty ponownie się zamknęły. Candle nie miał już odwrotu. Musiał iść na pierwsze piętro. Tymczasem na dole wszyscy usiedli na kanapach oczekując powrotu Martina. David wpadł na pomysł, aby zrobić coś w celu lepszego zapoznania się. Każdy miał powiedzieć co nieco o sobie. Tak też się stało. Pierwszy zaczął David:
- Nazywam się David Lee. Jestem pracownikiem banku... byłem pracownikiem banku.
Następnie odzywały się kolejne głosy:
- Jestem Robert Sean. Na wolności byłem prezesem firmy budowlanej. Jestem mężem siedzącej obok Suzy.
- Witajcie - odpowiedziała Suzy.
- A ja jestem Tom Zaleski. Jestem pracownikiem szpitala. Pracuje jako ginekolog.
- Nazywam się Mary Glover. Wole nie mówić o swoim życiu.
- Jessica Moos. Jestem byłą piosenkarką zespołu OCTAVIA. Może słyszeliście o nas?
- Ja słyszałam - odezwała się Helen - Witajcie jestem Helen Zen. A to mój mąż Matt i córeczka Emile.
- Nazywam się Jack Cross. Mam przyrodniego brata, który siedzi w więzieniu. Nie utrzymuję z nim kontaktu. To tyle.
- Teraz pora na ciebie Cate - rzekł David.
- Ale macie zabawę ludzie. Nic głupszego w życiu nie robiłam. Jestem Cate, dla przyjaciół Caty, ale tu nie widzę takich więc mówcie do mnie Cate. Ha...
Rozmowa trwała bardzo długo. Gdy ostatnia z osób opowiedziała o sobie Martin jeszcze nie wrócił. Wszyscy zaczęli się martwić. Nagle odezwał się głos, który wcześniej witał ich w domku:
- Jedna z osób musi iść na górę. Tą osobą będzie Jack Cross. Masz minutę na przejście przez kraty.
Jack nie czekał i poszedł na górę. Po pół godziny na dole uczestnicy usłyszeli głos Martina. Krzyczał w niebogłosy. Wydawało się, że dzieje mu się krzywda. Nagle głos ucichł, a kraty się otworzyły. David, a za nim Tom, Robert i Matt pobiegli na górę. Tam znaleźli Martina leżącego w kałuży krwi i klęczącego nad jego zwłokami Jacka trzymającego w ręku tasak ubrudzony krwią. David i inni byli przekonani, że Martin został zabity przez Jacka. Nie zastanawiając się i trzymając go mocno wyprowadzili na dół. Gdy David chciał wrócić kraty się zamknęły. Nie pozostało więc nic innego jak wypytać Jacka o to, co się stało na górze:
- Dlaczego go zabiłeś!
- To nie ja, przysięgam!
- Wszystko wskazuje na to, że ty! Nie kłam. Dlaczego to zrobiłeś!
- Wszystko wyjaśnię. Ale wiedzcie, że nie ja zabiłem Martina!
- Czekamy na wyjaśnienia.
- Zaczęło się już na samym początku. Wszedłem na górę. Na stoliku przy pierwszych drzwiach leżał tasak. Pomyślałem sobie, że wezmę go dla obrony. Bardzo się bałem. Nagle zobaczyłem, że drzwi na końcu korytarza są uchylone. Mimo ogromnego strachu zbliżyłem się do nich i nagle usłyszałem krzyk. Wszedłem do pokoju. Tam na podłodze leżał Martin. Został pocięty nożem. Jednak jeszcze żył. Pomyślałem, że wyciągnę go na korytarz i jakoś pomogę. Nagle usłyszałem kroki. Postanowiłem się schować. Nie zdążyłem. Weszliście na górę. Potem wiecie co się działo.
- Nie wiesz kto mógł to zrobić?
- Nikogo nie było na górze.
- Kurde. A więc to, co mówił nam głos jest prawdą. Tylko sześć osób wyjdzie z domu. Jeszcze cztery osoby umrą. Śmierć czai się wszędzie. Co my teraz zrobimy?
- Musimy walczyć z tym psychopatą. Trzeba trzymać się razem, wtedy będzie mu trudniej nas zabić.
David przypomniał sobie o kluczu do piwnicy:
- Masz klucz? – zapytał Jacka
- Mam! Wyjąłem z dłoni Martina.
- Myślę, że to przez ten klucz został zabity. Teraz nawet nie wiemy co się dzieje z jego ciałem.
- Otwierajcie piwnicę - rzekł Matt
- Spokojnie. Pamiętaj Jack. Będę miał cię na oku.
Oskarżony uśmiechnął się w dziwny sposób. Tymczasem David wziął od niego klucz, po czym podszedł do drzwi od piwnicy.
- Jesteście gotowi? Nie wiemy co się tam czai. Może to kolejna pułapka?
- Nie dowiemy się jeśli nie otworzysz! - mówi Robert.
- To jedziemy. - mówi David
Lee wkłada klucz do drzwi. Już go przekręcał, kiedy zza drzwi dobiegł straszliwy dźwięk. Trudno było go opisać. Przypominał ludzki krzyk, a zarazem płacz. Potem dało się słyszeć kroki. Nikt nie wiedział co się dzieje za drzwiami. Mimo wszystko David otworzył drzwi...
KONIEC odcinka 1x02
Kolejny odcinek najwcześniej w poniedziałek (zależy od popularności). PROSZĘ O KOMENTARZE w tym temacie: http://www.computerworld.fora.pl/off-topic,9/komentarze-do-serialu-show,9350-20.html
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez SKAWalker dnia Pią 20:16, 24 Lip 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
SKAWalker
Cicha Woda z Wyspy
Dołączył: 04 Lip 2009
Posty: 36
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Polska :D
|
Wysłany: Sob 10:19, 01 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
13 lipca 2009 roku
W poprzednich odcinkach...
Gdy pierwszy z uczestników umiera, w nie do końca wiadomy sposób, grupa ludzi przekonała się, że to, o czym mówił głos nie jest żartem. Od teraz wiedzą, że dom opuści tylko sześć osób. Po wykonaniu pierwszego zadania, którego ofiarą padł Martin Candle drużyna otrzymuje klucz do piwnicy, gdzie (jak powiedział głos) znajduje się jedzenie. David pomimo dziwnych dźwięków dobiegających zza drzwi, postanawia je otworzyć.
David przekręca kluczyk. Wszyscy byli przerażeni dobiegającym z piwnicy dźwiękiem. Gdy Lee złapał klamkę zwrócił się do pozostałych:
- Czy na pewno tam wchodzimy?
- Jeżeli mogę coś powiedzieć - mówi Emile Zen - chciałabym zostać tutaj ze swoim mężem i córeczką.
- Dobrze. Musicie opiekować się swoją pociechą - mówi David. Ktoś jeszcze? - dodaje.
- Moja żona powinna zostać. - mówi Robert Sean.
- Oczywiście. Według mnie powinna pójść połowa. Cztery osoby już zostają. Jeszcze jedna osoba. Kto chce zostać tutaj?
- Ja zostanę - odzywa się Jack Cross.
- O nie Jack. Ciebie będziemy mieli na oku w piwnicy. - odpowiada David. Kto jeszcze chce zostać? Ostatnia szansa.
- Kim jesteś żeby nam dyktować!? - wtrąca Cate Avery.
- Zamknij się prostacka damo! - krzyczy Jessica. On przynajmniej myśli! Ja idę!
- Czy ktoś chce zostać czy już wszyscy idą? - pyta ponownie David
- Ja zostanę! - odzywa się Cate.
- Tchórz cię obleciał zdziro co? - mówi Jessica
- Spadaj otyła żmijo!
- Uspokójcie się do cholery! Cate zostajesz. Ja, Robert, Tom, Jack, Mary i Jessica idziemy do piwnicy. A reszta zostaje z Cate.
- Uważajcie na siebie. - mówi Suzy Sean.
Po tej rozmowie David pociąga za klamkę. Podczas dokonywania wyboru tajemniczy, straszny dźwięk zamilkł. Dzięki temu Lee odważniej otworzył drzwi. Wewnątrz nic nie było widać jednak na ścianie wisiało dziesięć latarek. Każda z osób, która zdecydowała się iść do piwnicy dostała po jednej. Każdy z polecenia Davida zobaczył czy jego latarka działa. Żadna nie sprawiła najmniejszego problemu. Związku z tym sześciu odważnych zapaliło swoje latarki i powoli, wężykiem schodzili po schodach w dół. Uczestnicy SHOW, którzy zostali w salonie trzymali drzwi. Jednak gdy ich koledzy zniknęli w głębinach piwnicy puścili je. Te powoli się zamykały, aż w końcu zatrzasnęły się zupełnie. Osoby z salonu poszły na kanapy.
Tymczasem w piwnicy znajdowali się David, Robert, Tom, Jack, Mary i Jessica. Bardzo powoli schodzili po schodach, aż znaleźli się na płaskim gruncie. David postanowił poszukać włącznika światła. Poprosił również Toma i Roberta, aby trzymali i nie pozwolili oddzielić się Jackowi. David nadal bowiem uważał, że to on zabił Martina. Nagle światło się zapaliło:
- Kto zapalił światło? - pyta David
- Nie ty? - odpowiada pytająco Jack
- Nie. Przecież samo się nie zapaliło. - mówi David
- O Boże! Chcesz powiedzieć, że ktoś tu jest? - pyta przerażona Jessica.
- Nie powiedziałem tego. - odpowiada David.
- Myślę, że światło jest na czujnik i samo się zapala. - wtrąca Robert.
- Pewnie tak jest. Zajmijmy się szukaniem jedzenia. Miało być go pełno, a jak na razie nic nie widzę.
- Ta piwnica jest ogromna. Na pewno gdzieś są tu świeże produkty. - mówi Jessica.
- Chyba musimy się rozdzielić. Związku z tym, że jest nas sześcioro podzielimy się na dwie, trzyosobowe grupy. Zgadzacie się? - pyta David
- Chyba nic lepszego nie wymyślimy - odzywa się Tom
- To zrobimy tak: ja, Jessica i Jack pójdziemy w lewą, a wy w prawą stronę. Potem się tu spotkamy i pójdziemy prosto. Do dzieła!
Uczestnicy podzielili się na dwie grupy i tak jak powiedział David poszli w swoje strony. Tymczasem w salonie zegar wybił godzinę dwudziestą trzecią trzydzieści. Uczestnicy byli już zmęczeni. Nie było jednak miejsca na sen. Woleli nie spać, niż leżeć na betonie. Nikt bowiem nie przyzwyczaił się jeszcze do warunków jakie panowały w chatce. Obawiano się również czy coś nie stanie się im podczas snu. Nagle jednak odezwał się tajemniczy głos. Brzmiał inaczej niż poprzednio:
- Witajcie. Widzę, że jest was mniej. Związku z tym, że nie poszliście do piwnicy, tylko zostaliście tutaj mam dla was nagrodę.
Nagle kraty się rozsunęły, a głos kontynuował wypowiedź:
- Możecie iść na górę. Każdy ma przypisany pokój. Plakietki z waszymi imionami i nazwiskami wiszą na drzwiach, któregoś z pokoi. Tam macie się udać. W każdym pokoju znajduje się wygodne łóżko i lodóweczka z przekąskami. Nie próbujcie żadnych sztuczek, bo skończy się to źle. Jeden pokój jest zamknięty. Nie macie prawa do niego wchodzić. Możecie już iść. Miłej nocy...
Głos skończył mówić. Wszyscy udali się w stronę schodów. Gdy ostatnia osoba przeszła przez kratę, ta o dziwo się nie zamknęła. Każdy z uczestników wszedł do wyznaczonego pokoju.
W piwnicy Jack, David i Jessica szukali jedzenia. Nagle usłyszeli ten sam dźwięk, który wydobywał się przed wejściem do piwnicy. Cała trójka się przeraziła. Jednak po chwili dźwięki ucichły, a trójka kontynuowała podróż. Nagle jednak ktoś zaczął krzyczeć. Był to inny dźwięk od tego wcześniejszego:
- Co to miało być? - pyta z przerażeniem Jessica.
- Czy to nie ktoś z tamtej drużyny? - pyta Jack
- Musimy wrócić! - krzyczy Jessica
- No dobra wracamy! Nie możemy pozwolić, aby coś się im stało. - mówi David.
Trójka wracała do punktu wyjścia. Po kilku minutach zaczęli iść w stronę, gdzie podążała druga grupa. Chwilę potem się spotykają, ponieważ tamta grupa też wracała do punktu wyjścia:
- Co się wam stało? - pyta David
- Nam? Nic. Ja miałem zapytać się oto samo was. - mówi Tom
- Co to był za krzyk? - pyta David. Gdyby dobiegał z góry - dodaje – to byśmy się nie zastanawiali tylko poszli zobaczyć co się tam dzieje.
- Ten krzyk dobiegał raczej z piwnicy. - mówi Robert
- Mówiłam, że ktoś tu jest! - krzyczy Jessica.
- Cicho! Słyszycie? - mówi David
Rzeczywiście, dało się słyszeć pewne rozmowy, które zostały przerwane przez ogromny krzyk. Tym razem dobiegał on z góry. Było pewne, że tym, którzy zostali w salonie coś się dzieje.
- Szybko musimy im pomóc! - krzyczy David
Wszyscy biegli ile sił w nogach na górę. W salonie nikogo nie było. Tom jednak ujrzał, że kraty są otwarte. Wszyscy pobiegli na górę. Każdy pokój był otwarty, ale nikogo nie było w ich środku.
- Co tu się stało? - pyta Mary
- Coś złego. Gdzie są wszyscy? - pyta przerażona Jessica.
- Ludzie. W co my się wpakowaliśmy...
KONIEC odcinka 1x03. KOLEJNY JUŻ ZA OKOŁO TYDZIEŃ. Zapraszam do komentowania tego i poprzednich odcinków w tym temacie: http://www.computerworld.fora.pl/off-topic,9/komentarze-do-serialu-show,9350-20.html. Może wpadniecie także na rozwiązanie niektórych zagadek, które są poukrywane w każdym z odcinków. Jeżeli tak to również piszcie swoje spostrzeżenia.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
SKAWalker
Cicha Woda z Wyspy
Dołączył: 04 Lip 2009
Posty: 36
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Polska :D
|
Wysłany: Pon 10:17, 10 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
13-14 lipca 2009 roku
W poprzednich odcinkach...
David otwiera drzwi do piwnicy. Nie wszyscy jednak chcą do niej wejść. Związku z tym uczestnicy SHOW dzielą się na dwie grupy. Jedna, w której w skład wchodzą David, Robert, Tom, Jack, Mary i Jessica postanowili pójść do ciemnej piwnicy, pozostali zostali w salonie. Podczas przechadzania się po piwnicy nagle rozległy się dziwne dźwięki, a następnie kolejne, które dochodziły z salonu. Grupa z piwnicy wróciła na górę jednak w domu nikogo nie było. Wszyscy zniknęli bez śladu.
Po powrocie z piwnicy David, Robert, Tom, Jack, Mary i Jessica odkrywają, że pozostali uczestnicy zniknęli. Wszyscy się przerazili, ale jednocześnie chcieli dowiedzieć się o co tu chodzi. Nie wiedzieli co oznaczają krzyki w piwnicy, nie mieli także nic do jedzenia. Obawiają się więc, że człowiek, który przetrzymuje tu uczestników chce ich zagłodzić. Jednak ta myśl szybko zostaje rozwiana...
Gdy drużyna z piwnicy była na górze postanowiła obejrzeć dokładnie pokoje, które były otwarte. Szybko odkryli, że w każdym znajduje się mała lodówka pełna jedzenia. Bez żadnego zastanowienia wszyscy rzucili się do jedzenia. Postanowili również, że każdy będzie miał swoją lodówkę. Po konsumpcji przyszła pora na spanie. Każdy bał się nocować związku z czym uczestnicy rozdzielili się na dwie grupy. W każdym pokoju były więc po trzy osoby. David, Robert, Tom i Jack pomogli w przestawianiu łóżek. W końcu przyszła pora na spanie.
Późną nocą wszystkich zbudził dźwięk koparki. Ewidentnie dobiegał z zewnątrz. Jednak związku z tym, że każde okno było zasłonięte nikt nic nie widział. Hałas trwał do rana. W końcu wszyscy wstali i poszli do salonu. Nawiązała się rozmowa:
- Słyszeliście te hałasy? - pyta Jack
- Trudno było ich nie słyszeć. Tam na zewnątrz musi coś się dziać. - odpowiada David
- Wydaje mi się, że szykują coś dla nas, albo dla tych co zniknęli. O ile jeszcze żyją... - mówi Jack
- Coś za dużo wiesz Jack. - mówi David
- A ty nadal myślisz, że to ja zabiłem Martina? - mówi Jack
- Dopóki sprawa się nie wyjaśni będę cię pilnował. - odrzekł David - Teraz zastanówmy się jak znaleźć te drzwi, którymi się stąd wydostaniemy.
- Przecież tu nie ma żadnych drzwi z takim napisem. - wtrąca Tom
- Nie sądzę żeby były łatwe do znalezienia. Mogę się założyć, że są ukryte. Inaczej nie byłoby sensu. Pomyśl. - mówi David
- Masz rację. - odpowiada Tom - Co proponujesz?
- Sądzę, że powinniśmy zacząć od piwnicy. Każdego dnia będziemy szli w inną stronę. Dziś pójdziemy w lewo, jutro w prawo i tak dalej. - powiedział David
- Myślę, że to dobry pomysł. - mówi Tom
- A co z tymi, którzy zniknęli? - pyta Jessica - Przecież nie możemy tak po prostu udawać, że nic się nie stało!
- To jak chcesz coś zrobić? - mówi Jack - Wszystko wyjaśni się swoim czasie. Dobrze wiesz, że nie ma żadnych drzwi, do których moglibyśmy wejść. Jedyna droga to piwnica. Tam może coś znajdziemy.
- Nie prawda. Na górze widziałam drzwi, które różniły się od pozostałych. Chciałam wejść, ale były zamknięte. - mówi Jessica
- Dopiero teraz nam to mówisz? - mówi Tom
- Co to za różnica czy powiedziałabym wcześniej czy teraz. I tak są zamknięte! Dziwię się, że wy ich nie widzieliście. - mówi Jessica
- Jakoś tak wyszło. Masz rację. Teraz powinniśmy zająć się szukaniem drzwi, którymi się wydostaniemy. - mówi David
- Czekaj! – wtrąca Jack - Czy ten głos nie mówił, że spędzimy tutaj dziesięć tygodni?
- Tak powiedział - mówi Mary
- Czy nie oznacza to, że nie ma opcji znalezienia drzwi wcześniej niż za dziesięć tygodni? - mówi Jack
- O mój Boże. Co my teraz zrobimy? - mówi Jessica
Po tej rozmowie David postanowił, że tak czy inaczej trzeba iść do piwnicy i kontynuować plan odnalezienia wyjścia. Uważał, że słowa głosu, iż spędzą tutaj aż dziesięć tygodni są kłamstwem i mają na celu spowodować u nich zaprzestanie szukania drzwi. David podzielił się swoimi spostrzeżeniami z pozostałymi uczestnikami. Wszyscy jednogłośnie przyznali mu rację. Nie zastanawiając się długo David, Jack i Tom postanowili iść do piwnicy. Robert, Jessica i Mary zostali w salonie, gdyż obawiali się, że podczas pobytu w piwnicy głos może dać jakieś wskazówki, a oni by je przegapili.
David, Tom i Jack wzięli z sobą latarki i zeszli do piwnicy. Nikt nie obawiał się ciemności, gdyż wiedzieli, że światło zaraz się zapali. Gdy zeszli ze schodów światło się nie zapaliło. Mężczyźni zaczęli myśleć, że wtedy rzeczywiście ktoś mógł być z nimi w piwnicy. Na ich oczach rysowało się przerażenie. Jednak związku z tym, że mieli się trzymać razem było im raźniej. Zgodnie z planem ruszyli w lewą stronę ogromnej piwnicy. Przemieszczali się wolno do przodu, gdyż po pierwsze było ciemno, a po drugie nie chcieli ominąć żadnej rzeczy, która mogłaby być wskazówką do znalezienia drzwi. Nagle rozległ się dźwięk. Był to telefon komórkowy. Niestety mężczyźni go nie widzieli. Byli także zdziwieni, bo przecież nikt nie mógł mieć telefonu w domu. Ustali w miejscu, aby nasłuchiwać skąd dochodzi dzwonek. Nagle zapaliło się światło:
- Kto zapalił światło? - pyta David
- Nie ja. Samo się pewnie zapaliło - mówi Jack
- Tom? Co tak patrzysz, jakbyś zobaczył ducha? - pyta David
- Chłopaki. Odwróćcie się. - mówi Tom
David i Jack odwracają się. Ich oczom ukazał się straszny obraz. Były to zwłoki Suzy Sean wiszące na sznurze. Pętla sznura była owinięta dookoła jej szyi. Nie miała na sobie ubrań. Do jej ciała była przypięta karteczka z napisem: "Pozostali też nie mają się najlepiej...".
- O mój Boże! - krzyknął Jack - Teraz chyba wiecie, że to nie ja zabiłem Martina!
- Masz swój dowód. - mówi David - Ale czy to nie jest żona Roberta?
- Tak. Jak my mu to powiemy? On się załamie - mówi Tom
- Nie powiemy mu o tym. Nikomu nie będziemy mówili. Wszyscy myślą, że tamta grupa zniknęła. - mówi David
- Prędzej czy później i tak się dowie. W połączeniu z przeżyciem, że jego żona zniknęła... Lepiej nie mówić co z nim będzie. - mówi Jack
- Dlatego zachowajmy to w tajemnicy. - mówi David - A teraz idźmy dalej. Ten psychol, który nas tu sprowadził myśli, że nie pójdziemy dalej po zobaczeniu tych zwłok, ale my nie możemy tego zrobić. Musimy iść przed siebie.
- A co z tym ciałem? - mówi Tom
- Masz nóż? - pyta David
- Ja mam. - odpowiada Jack
- Zetnij ciało z liny. Jak będziemy wracać to coś wymyślimy. - mówi David
Jack przy pomocy Davida i Toma przecina linę, na której wisiały zwłoki Suzy Sean. Następnie poszli przed siebie.
Tymczasem w salonie Robert, Jessica i Mary rozmawiają o swoim losie. Rozmyślają również nad tym, kto za tym stoi i co to za dźwięki, które dobiegały z piwnicy. Nie wiedzieli też, gdzie są pozostali uczestnicy.
- Ciekawe czy coś znajdą. Nie sądzę żeby te drzwi były w piwnicy. Za tymi na górze coś musi być. Tylko jak tam się dostać. Tak po prostu się nie włamiemy, bo wiecie czym to grozi. - mówi Mary
- Trzeba zdobyć klucz. Może jest w piwnicy. Miejmy nadzieję, że go znajdą. - mówi Robert
- Dobrze, że mamy jedzenie i picie. Bez tego byśmy długo nie pociągnęli. - mówi Jessica
- I tak jest już po nas - wtrąca Mary
- Nie rozmawiajmy o tym. - mówi Robert - Ja straciłem bliską osobę. Nie wiem co się z nią dzieje i czy w ogóle żyje.
- Myślę, że nic im nie jest. Ten wariat, który nas tu zamknął chce żebyśmy tak myśleli. - mówi Mary
- Oby było tak jak mówisz. - powiedział Robert
- Na pewno mam rację, kotku. - mówi Mary
- Kotku?! - pyta Jessica - Wy macie romans?
- Teraz tego żałuję. Gdyby tylko mogło to zwrócić moją żonę. - mówi zrozpaczony Robert
- Nie martw się. - mówi Jessica - Wszystko będzie dobrze.
Nagle rozmowę przerywa dziwny odgłos. Z sufitu wyłaniał się ogromny telewizor. Uczestnicy w salonie byli zdziwieni tym faktem. Domyślali się jednak, że coś się zaraz stanie.
Tymczasem w piwnicy David, Tom i Jack podążali przed siebie. Nagle droga się skończyła. Na ścianie wisiała jakaś szmata. David podszedł i odsłonił to, co kryło się za zasłoną. Były to drzwi. Widniał na nich napis: "Wolność jest już blisko, ale...". Słowa się urwały. David, Tom i Jack uważali jednak, że drzwi te doprowadzą ich bliżej wyjścia. David złapał za klamkę. Drzwi były zamknięte.
- Mogłem się tego domyśleć. - mówi David
- Musimy coś wymyślić. Porozglądajmy się. Może będzie jakaś wskazówka. - mówi Jack
- Możemy spróbować. - mówi Tom
W salonie wyłonił się już cały telewizor. Nagle światła zgasły, a na ekranie pojawił się obraz. Ku zdziwieniu uczestników, był to tylko skrawek obrazu. Obok niego był licznik. Cyfry były ustawione na dwanaście godzin. Nagle rozległ się gong, a licznik ruszył. Uczestnicy wiedzieli, że pozostało im niecałe dwanaście godzin. Nie mieli jednak pojęcia co się stanie po upływie całego czasu.
KONIEC odcinka 1x04. Kolejny za około tydzień. Zapraszam do komentowania odcinka: http://www.computerworld.fora.pl/off-topic,9/komentarze-do-serialu-show,9350-20.html
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
SKAWalker
Cicha Woda z Wyspy
Dołączył: 04 Lip 2009
Posty: 36
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Polska :D
|
Wysłany: Wto 11:54, 01 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
PO KILKUDNIOWEJ PRZERWIE NA FORUM POWRACA SERIAL SHOW. Zapraszam na premierowy odcinek piąty.
14 lipca 2009 roku
W poprzednich odcinkach...
Po zniknięciu połowy uczestników pozostali postanawiają odnaleźć drzwi, które pozwolą im opuścić dom. Gdy chętni schodzą do piwnicy odnajdują ciało żony Roberta Seana. W końcu dochodzą do jakiś drzwi. W międzyczasie w salonie pozostali obserwują dziwne zjawisko. Z sufitu wyłonił się telewizor. Na jego ekranie nie było nic oprócz skrawka jakiegoś obrazu oraz licznika odmierzającego dwanaście godzin.
W salonie uczestnicy zaczynają panikować. Nikt nie wiedział bowiem po co został pokazany im ten licznik i co się stanie po tych dwunastu godzinach. Jedni sądzili, że w domu może być bomba i trzeba ją wyłączyć. Niektórzy sądzili, że po tych dwunastu godzinach nic się nie stanie.
Tymczasem w piwnicy trwały prace nad tym, aby jakoś otworzyć drzwi. Mimo iż nie było na nich odpowiedniego napisu, o którym wspominał na początku głos, David, Jack i Tom postanowili je otworzyć ze względu na napis „Wolność jest już blisko, ale…”. Nagle David usłyszał coś dziwnego. Z głośników wydobywały się ludzkie głosy:
- Mówiłem ci głupku żebyś uważał. Co by było gdyby oni to usłyszeli?
- Ale…
- Nie przerywaj mi cioto! Wiesz, że jesteś tu z jednego powodu. O kurwa! Nie wyłączyłeś tego?! Ty debilu!
Nagle dźwięk się urwał, a mężczyźni w piwnicy zaczęli się zastanawiać co miały oznaczać te głosy:
- Co to miało być? – pyta Tom
- Czy to nie byli ci, którzy zniknęli? – pyta Jack
- Nie brzmiało to jak rozmowa tamtych uczestników. – mówi David
- To co to było? – pyta Tom
- Nie wiem. Ale robi się coraz dziwniej. Najpierw w nocy słyszeliśmy jakąś koparkę, albo coś. Przed chwilą komórkę, a teraz jakąś rozmowę. O co tu chodzi do cholery! To jakaś gra! – mówi David
- Później to omówimy z tymi w salonie. Teraz szukajmy czegoś, co pomoże nam wejść za te drzwi. – mówi Jack
W salonie uczestnicy nadal zastanawiali się o co chodzi z tym licznikiem.
- Słuchajcie. Czy nie sądzicie, że ten obraz robi się coraz większy? – mówi Jessica
- Masz rację. Może to jakaś podpowiedź. – mówi Robert – Musimy poczekać aż będziemy mogli odczytać coś więcej. – dodaje.
pięć godzin później
ok. 7 godzin do końca odliczania
Po około pięciu godzinach do salonu wracają David, Tom i Jack. Wcześniej umówili się, że nic nie powiedzą o znalezionych zwłokach. Gdy weszli do salonu zobaczyli telewizor. Zdumieni podeszli do ludzi, którzy byli świadkami wyłonienia się telewizora:
- Co to znaczy? Skąd wziął się ten telewizor. Co to za licznik? – pyta Tom
- Jak was nie było to ten telewizor nagle się wysunął z sufitu. Od tamtej pory pokazał się licznik, który odmierzał dwanaście godzin. Oprócz tego ten obraz co widać stopniowo się powiększa.
- Jest tu jakiś licznik a wy nic nie robicie. Przecież może jest tu bomba, albo coś! – mówi David
- Sądzimy, że to gra. Nic się nie stanie po upływie czasu. – mówi Robert
- Nie możemy tego zlekceważyć. Trzeba coś zrobić. – mówi David
- Zrobimy, ale powiedzcie nam najpierw co tak długo robiliście w piwnicy. – mówi Robert
- Było tak. Zeszliśmy do piwnicy. I już na samym początku zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Usłyszeliśmy dzwoniący telefon, a potem jakąś rozmowę. Nie wiemy kto to rozmawiał. Możliwe, że była to porwana grupa. – mówi David
- Co mówili? – pyta Jessica
- Kłócili się o coś. – mówi David
- A może to nie nasza grupa tylko ci, którzy nas tu uwięzili. – mówi Jessica
- Uważasz, że nie jeden, ale więcej ludzi nas tu przetrzymuje?? – pyta Tom
- Jak inaczej to wytłumaczysz? – pyta Jessica
- Teraz nie jest to ważne, bo i tak nic nie zdziałamy. Znaleźliśmy jeszcze drzwi. Są zamknięte. Potem się nimi będziemy interesować. Teraz musimy zająć się tym licznikiem. A najlepiej jak rozgryzie się o co chodzi z tym obrazem. Musi on coś przedstawiać. I jest to zapewne jakaś instrukcja. – mówi David
- Próbowaliśmy to rozwiązać, ale nic nie przychodzi nam do głowy. – mówi Robert
- Myślę, że musimy poczekać jeszcze trochę. – mówi David – Na razie przypomina mi to… wielbłąda.
- Może rzeczywiście jest to wielbłąd. – dodaje Tom – Jednak musimy poczekać jeszcze trochę, aby się upewnić…
Nagle jego wypowiedź przerywa Mary
- Czekajcie. Jeżeli to wielbłąd, to chyba wiem o co tu chodzi. Na górze w jednym z pokoi jest figurka wielbłąda.
- Idziemy prędko! – mówi David
Wszyscy uczestnicy pobiegli do pokoju na górze, w którym znajdowała się owa figurka. Stała na parapecie zasłoniętego okna. David szybko podbiegł, zdjął wielbłąda i ku jego zdziwieniu nic na nim nie było. Dla pewności sprawdził jeszcze otoczenie figurki. Tam również nic nie znalazł. Nagle podszedł do niego Jack mówiąc, że ma pomysł. Wziął wielbłąda i rzucił nim o ziemię. Wtedy oczom uczestników ukazała się kartka a na niej krótki tekst:
„Czarne drzwi będące przejściem do zbliżającej się wolności kryją pewną tajemnicę. Pół doby minie, a nikt stąd nie wyjdzie. Tylko ta kartka pozwoli wam na zwycięstwo. Podsumuję waszą sytuację. Było was dwanaścioro. Jeden człowiek odszedł, a pięcioro zniknęło. Zostało sześcioro. Dzięki odejmowaniu mogłem to obliczyć. A co gdybyśmy zastosowali sumę?...”
Jack skończył czytać tekst napisany na karteczce. Wszyscy byli zdziwieni tym, w jaki sposób zostały zapisane te informacje. W końcu Robert i Jessica wpadli na pomysł, że jest to jakaś zagadka. Postanowili zejść do salonu i przeanalizować treść informacji.
Gdy wszyscy usiedli w salonie Jack ponownie zaczął czytać liścik. Najpierw przeczytał pierwsze zdanie: „Czarne drzwi będące przejściem do zbliżającej się wolności kryją pewną tajemnicę”. Wszyscy zaczęli zastanawiać się o jakie drzwi chodzi. Nagle Jessica podsunęła pewien pomysł:
- Jestem przekonana, że chodzi o zamknięte drzwi na górze.
- Nie zgodzę się. – mówi David – Gdy byliśmy w piwnicy odkryliśmy drzwi z napisem: „Wolność jest już blisko, ale…”. To na pewno chodzi o te drzwi.
- Świetnie mamy już pierwszą rzecz. – wtrąca Tom
- To ja czytam dalej. – mówi Jack – „Pół doby minie, a nikt stąd nie wyjdzie”. Tu wiadomo o co chodzi. Mamy dwanaście godzin, które odmierza licznik na ekranie. Czytam dalej: „Tylko ta kartka pozwoli wam na zwycięstwo. Podsumuję waszą sytuację. Było was dwanaścioro. Jeden człowiek odszedł, a pięcioro zniknęło. Zostało sześcioro. Dzięki odejmowaniu mogłem to obliczyć. A co gdybyśmy zastosowali sumę?...”. Jakieś pomysły?
- Musimy skupić się na tej wyliczance pod koniec – mówi David
- On odjął wszystkie liczby. Dwanaście odjąć jeden odjąć pięć, to się równa sześć. Więc jak teraz dodamy wszystko oprócz dwunastu to wyjdzie… dwanaście. – mówi Tom
- No dobra. Ale co mamy z tymi liczbami zrobić? – mówi David
- Poczekajcie. To może jakiś kod? – mówi Robert. – Mamy liczby dwanaście, jeden, pięć i sześć. Trzeba je wykorzystać, ale jak?
- Teraz trzeba je gdzieś wpisać. – mówi Tom
- Jedyny sposób to zejść do piwnicy i znaleźć coś do wpisania tych numerów. – mówi David
Tak też zrobili. Wszyscy udali się do piwnicy. Światło zapaliło się od razu po przekroczeniu progu. David, Jack i Tom szli przodem, prowadząc resztę do drzwi. Po drodze David zamienił kila słów z Jackem:
- Co z nią zrobiłeś? – pyta David
- Ważne, że teraz jej nie widać. Później trzeba się jej pozbyć. Ale to zrobimy w nocy. – mówi Jack
- O czym rozmawiacie chłopcy? – pyta Mary
- Tak sobie rozmyślamy na temat tej kartki. – odpowiada Jack
- Lepiej nic nie mówmy tylko skupmy się na kodzie. Oto i jesteśmy. To są drzwi z tym napisem, o którym wam wspominaliśmy. – mówi David
- I co teraz? – pyta Robert
- Jak to co? Szukamy jakiejś maszyny do wpisania kodu. – mówi Jack
Rozpoczęły się poszukiwania. Uczestnikom zostało około sześciu godzin do końca odliczania. Po godzinie poszukiwań Tom stanął na jakiejś pokrywie. Niezwłocznie zawołał Davida oraz Jacka i Roberta do pomocy w odkryciu metalowej pokrywy. Po zdjęciu osłony okazało się, że jest to panel z jakimiś cyframi.
- To jest to! – krzyczy uradowana Jessica
- Pocieszymy się później jak zobaczymy, co jest za tymi drzwiami. – mówi Mary
- Trzeba być optymistą. – mówi Jessica
David podszedł z kartką do panelu. Włączył go. Czerwona lampka zapaliła się na żółto. Nagle na ekranie znajdującym się na panelu pojawiła się cyfra zero. David nie czekał tylko wpisał numery: „12, 1, 5, 6”. Rozległ się dźwięk, który po chwili ucichł. Jack podchodzi do drzwi. Kładzie rękę na klamkę i mówi:
- Zobaczmy co tym razem nas spotka…
KONIEC odcinka 1x05. Zapraszam oczywiście do komentowania tego i poprzednich odcinków na forum w tym temacie: http://www.computerworld.fora.pl/off-topic,9/komentarze-do-serialu-show,9350-20.html
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez SKAWalker dnia Wto 14:06, 08 Wrz 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
SKAWalker
Cicha Woda z Wyspy
Dołączył: 04 Lip 2009
Posty: 36
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Polska :D
|
Wysłany: Wto 14:05, 08 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
14 lipca 2009 roku
W poprzednich odcinkach...
W nieznanych okolicznościach znika połowa uczestników. Ci, którzy zostali nie wiedzą co się z nimi dzieje. Postanawiają wziąć sprawy w swoje ręce i spróbować wyjść z piekła, w którym się znaleźli. David, Tom i Jack odnajdują w piwnicy drzwi, które przy pomocy pozostałych uczestników (Jessica, Robert, Mary) chcą otworzyć. Jednak aby to zrobić musieli rozwiązać zagadkę, w celu poznania kodu do drzwi. Gdy zagadka zostaje rozwiązana drużyna wpisuje kod.
„Zobaczmy co tym razem nas spotka”. Po tych słowach Jack zaczął pociągać za klamkę. Wszyscy czekali z niecierpliwością. Chcieli w końcu zobaczyć co kryje się za drzwiami. Jedni, mimo wcześniejszych informacji tajemniczego głosu, uważali, że to droga na zewnątrz. Inni z kolei, że w pomieszczeniu znajdują się pozostali uczestnicy, którzy wcześniej zniknęli. Jednak na wszystkich czekała niespodzianka. Mianowicie Jack pociągnął drzwi do siebie, ale one nadal były zamknięte. Jack spróbował jeszcze raz, ale to nic nie dało.
- Jack. Co się dzieje? – pyta Mary
- Drzwi są zamknięte! – odpowiada Jack
- Jak to zamknięte. Przecież wpisaliśmy kod. – krzyczy Tom
- Nie wiem co się dzieje. – mówi Jack
- Może wpisaliśmy zły kod. – mówi Jessica
- Możliwe. Trzeba jeszcze raz przeanalizować zagadkę. – mówi Jack – Robert. Idź zobacz ile zostało czasu.
- Już idę!
Robert poszedł do salonu, aby zobaczyć ile czasu zostało do końca odliczania. Tymczasem pozostali jeszcze raz zastanawiali się nad zagadką:
„Czarne drzwi będące przejściem do zbliżającej się wolności kryją pewną tajemnicę. Pół doby minie, a nikt stąd nie wyjdzie. Tylko ta kartka pozwoli wam na zwycięstwo. Podsumuję waszą sytuację. Było was dwanaścioro. Jeden człowiek odszedł, a pięcioro zniknęło. Zostało sześcioro. Dzięki odejmowaniu mogłem to obliczyć. A co gdybyśmy zastosowali sumę?...”
Nagle Tom wpadł na nowy pomysł:
- Słuchajcie. Mamy liczby: dwanaście, jeden, pięć i sześć. Liczb jest cztery. Więc wpiszmy liczby: dwanaście, jeden, pięć, sześć i cztery.
- To może być dobry pomysł. – mówi Mary - Nic nie tracimy.
- Dobra już wpisuję. – mówi David
David podszedł do panelu i wpisał liczby: „12, 1, 5, 6, 4”. Po wpisaniu liczb znowu rozległ się hałas. Jack podszedł do drzwi, chwycił za klamkę i pociągnął do siebie drzwi. Jednak nic z tego nie wyszło, bo przejście nadal było zamknięte.
- No cóż. Może te liczby trzeba wpisywać w innej kolejności. Musimy próbować do skutku. – mówi David
- Chyba nie David. – mówi Jessica
- Dlaczego nie? – pyta David
- Zobaczcie…
Wszyscy podchodzą do panelu. Na jego ekraniku było napisane: „Pozostała jeszcze jedna próba”. Oznaczało to, że teraz muszą wpisać poprawną kombinację liczb. Postanowiono znaleźć najlepszy pomysł i zaryzykować. Każdy obawiał się co będzie, jak liczby zostaną wpisane nieprawidłowo.
- Słuchajcie. Nie możemy też myśleć całą wieczność, bo w salonie jest licznik. On też pewnie wiąże się z tymi drzwiami. – mówi David
- Mam pomysł. – mówi Jack – Mamy liczby: dwanaście, jeden, pięć i sześć. Zauważcie też, że w zagadce na końcu jest mowa o sumie. Dodajmy te liczby i wyjdzie dwadzieścia cztery.
- Czyli mamy wpisać dwadzieścia cztery? – pyta Mary
- Taki jest mój pomysł. – mówi Jack – Jak chcecie możecie wymyślić coś innego.
- Sądzę, że to najlepszy pomysł. – mówi David
- Nie możemy tak po prostu zaryzykować – mówi Mary
- Myślę, że trzeba będzie – mówi David
David podszedł do panelu, po czym wpisał liczbę 24. Jak za każdym razem rozległ się hałas. Nagle na ekraniku pojawiło się odliczanie od dziesięciu w dół.
- O cholera! To chyba zła kombinacja! – krzyczy przerażona Mary
- Pociągnij za klamkę Tom! – krzyczy David
Tom szybko podchodzi do drzwi, które ku zdziwieniu wszystkich się otwierają. David patrzy na licznik, który zatrzymał się na dwóch sekundach.
- Udało się cholera! – krzyczy Jack
- Tylko co tam się znajduje? – mówi Tom
Wszyscy zaczęli poruszać się bardzo powoli i ostrożnie w stronę drzwi. Pierwsi szli David i Jack. Lee zaczął powoli otwierać szerzej drzwi. Gdy przekroczył próg zapaliło się światło. Po chwili wszyscy znajdowali się już w środku.
- Co to jest? – pyta Jessica wskazując na wielkie pudło.
- Zaraz się przekonamy – odpowiada Jack
Mężczyzna podszedł do pudła. I zaczął powoli otwierać wieko.
- Czekaj! – krzyknął nagle David – A co jeśli to jakaś pułapka? – dodaje
- W takim razie wyjdźcie z tego pomieszczenia. Ja chcę to zrobić. Uważam, że nic się nie stanie. – mówi Jack
- Ja zostaję! – mówi Jessica – I tak wiemy, że tylko jedna osoba uwolni się z tego piekła. I coś czuję, że to nie ja. Myślę, że mogę zaryzykować.
- Tom. A ty? – pyta David
- Zostaję!
- Mary?
- Zostaję!
- W takim razie otwieraj wieko Jack – mówi David
Jack otwiera wieko. Wszyscy czekają na jego reakcję. Gdy Jack popatrzył na to co jest w środku zrobił się blady.
- Już po nas! – krzyczy Jack
- Dlaczego? – dopytują uczestnicy podchodząc do pudła.
- O cholera! – krzyczy David
- To jakiś żart! – mówi Jessica
Nagle do pomieszczenia wbiega Robert.
- Widzę, że udało wam się otworzyć drzwi. Byłem w salonie i zostało nam około czterech godzin. Co wy tak dziwnie się zachowujecie?
- Zobacz co jest w pudle Robert – mówi David
Robert podchodzi do pudła. Zagląda i mówi:
- O Boże! Co my teraz zrobimy?!
W pudle znajdowała się bomba. Jednak była ona niezwykła. Uczestnicy dowiedzieli się o tym, gdy przeczytali kartkę:
„Witajcie. Bardzo szybko uporaliście się z zadaniem otworzenia drzwi. Jak już zapewne wiecie pomieszczenie to skrywa miłą niespodziankę. Zapewne myślicie jak unieszkodliwić bombę. Nic prostszego. W pudle są dwa otwory na ręce. Wystarczy włożyć kończyny i przeciąć niebieski kabel za pomocą przecinaka, który leży za pudłem. To wszystko. Pamiętajcie jednak, że macie niewiele czasu. Odlicza go licznik na ekranie w salonie. Byłbym złym człowiekiem, gdybym nie powiedział, że gdy czas upłynie nic wam się nie stanie. Będą jednak ofiary.
Miłego dnia.
SHOW.
PS. Tego kto będzie przecinał kabel…”
W pewnym miejscu kartka jest oderwana. Nie wiadomo co było tam napisane. Uczestnicy zaczęli się zastanawiać nad treścią tego listu.
- Skoro nas ta bomba nie dotyczy, to po co się przejmować? – mówi Robert
- Zauważ, że jest napisane: „Będą jednak ofiary” – mówi David
- Ja nie wiem o co tu chodzi – mówi Robert
- Myślę, że będziemy musieli jednak przeciąć ten kabel. - mówi David
- Ale kto to zrobi? I zauważ, że informacja jest urwana. Tam mogło być coś ważnego - pyta Tom
- Musimy więc odnaleźć brakującą część kartki - mówi Jack
KONIEC odcinka 1x06. Kolejny już za tydzień (15.09.2009). Zapraszam do komentowaia tutaj: http://www.computerworld.fora.pl/off-topic,9/komentarze-do-serialu-show,9350-20.html
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
SKAWalker
Cicha Woda z Wyspy
Dołączył: 04 Lip 2009
Posty: 36
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Polska :D
|
Wysłany: Wto 14:06, 15 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
14 lipca 2009 roku
W poprzednich odcinkach…
David, Tom i Jack odnajdują w piwnicy tajemnicze drzwi z napisem „Wolność jest już blisko, ale…”. Gdyby nie telewizor w salonie drużyna nie odkryłaby, że za tymi drzwiami kryje się niespodzianka. Z listu wynika, że jest to bomba. Gdy czas dobiegnie końca bomba wybuchnie. Dowiadujemy się jednak, że bomba nie zrobi krzywdy żadnemu z uczestników znajdujących się przy bombie. Jednak informacja nagle się urywa. Trzeba odnaleźć jej brakującą część żeby nie wpaść w pułapkę.
Gdy Jack proponuje, aby znaleźć brakującą część informacji David stał się podejrzliwy. Podszedł do Jacka i zaczął z nim rozmowę w obecności wszystkich uczestników.
- Skąd ty wiesz, co ten kto nas uwięził chce abyśmy robili? – pyta David
- Ja tylko…
- Za dużo wiesz Jack. Najpierw byłeś na górze. Gdy tylko poszedłeś okazało się, że Martin nie żyje. Potem wiesz co jeszcze było. Teraz nagle pomysł na który nikt nie wpadł.
- Czepiasz się na siłę David – mówi Jack
- Sądzę, że to ty zabiłeś Martina. Myślę też, że jesteś tutaj uczestnikiem, który ma nas dopilnować. Jesteś w zmowie z tym psycholem. – mówi David
- I może jeszcze powiesz, że ja zabiłem Suzy?! – mówi Jack
Nagle Robert zrobił przerażoną minę:
- Coś ty powiedział Jack? – pyta Robert
- E… Nic. – odpowiada Jack
- Moja żona nie żyje?! Kiedy chcieliście mi to powiedzieć! Gdzie ona jest?
- Robert, tak było lepiej… - mówi David
- Zamknij się! Ukrywaliście przede mną to, że moja żona nie żyje. Wszyscy jesteście dwulicowi! Gdzie ona jest? Gdzie ona do cholery jest?! – krzyczy Robert
- Zaprowadzę cię. – mówi Tom
Robert i Tom poszli do miejsca gdzie David i Jack ukryli ciało Suzy. Gdy doszli do celu przeznaczenia Tom zostawił Roberta samego. W ciemnym miejscu, przed ogromnym piecem leżało ciało gołej kobiety. Robert nie mógł opanować łez. Tom patrząc na to, jak Robert opłakuje swoją żonę również się wzruszył. Wydawało się, że chwila ta trwa długo. Robert nie chciał opuścić swojej żony. Jednak po kilku minutach wstaje, podchodzi do Toma i mówi:
- Chodź ze mną do kuchni. Pomożesz mi w czymś.
Mężczyźni poszli na górę.
Tymczasem w piwnicy przy bombie drużyna jest zdziwiona tym, co wyszło przed chwilą na jaw. Jednak trzeba było się pozbierać.
- Przepraszam was za to, że razem z Jackem i Tomem trzymaliśmy to w tajemnicy, ale chcieliśmy uchronić Roberta od tego strasznego uczucia jakim jest utrata żony. Mam nadzieję, że będziemy nadal współpracować. – mówi David
- Jak teraz mamy tobie… wam wierzyć? – pyta Jessica
- Nie wiem co powiedzieć. Wiem, że zwykłe przepraszam nie wystarczy.
- To nie przepraszaj, tylko na drugi raz pomyśl.
- Na pewno tak będzie. Co teraz robimy?
- Jak to co? Szukamy kartki! – mówi Jack
- Proszę cię Jack. Skończ już tę grę. – mówi David. – Od dziś będę z tobą przebywał cały czas. Ktoś musi cię pilnować.
- Chyba żartujesz. – mówi Jack
- Ani trochę. – odpowiada David.
- Myślę, że trzeba znaleźć tę kartkę – mówi Jessica – David. Czepiasz się Jacka. Myślę, że nie jest tym za kogo go uważasz. Temu co nas tu więzi widocznie o to chodzi, żebyśmy myśleli, że jest z nim w zmowie.
- Żebyście potem nie żałowali. – mówi David
- Przekonasz się David, że nie jestem żadnym zabójcą. – mówi Jack
- Skoro nie to może wyłączysz bombę? – pyta David
- Oszalałeś. Nie mogę ryzykować! Wiadomo co się stanie? – odpowiada Jack
- Skończcie już te dyskusje. Chodźmy szukać kartki. – mówi Jessica
- I jak ty chcesz ją znaleźć. Może być wszędzie – mówi Mary
- Myślę, że powinniśmy iść do salonu. Może na ekranie coś się pojawiło. – mówi Jack
- Skąd ta pewność? – pyta David
- Znowu zaczynacie! – krzyczy Jessica – Nie mamy nic do stracenia. Idziemy!
Drużyna pobiegła do salonu. Tymczasem Robert i Tom wchodzili już po schodach na górę. Robert skierował się w stronę kuchni. Tom nie wiedział co che zrobić, ale też o nic nie pytał. Gdy Robert szukał czegoś po szafkach Tom zauważył coś na ekranie telewizora:
- Robert zobacz! – mówi Tom
- Nie mam czasu. – odpowiada Robert
Na ekranie nic nie było. Licznik i rysunek wielbłąda zniknął.
- Robert! – krzyczy Tom
- Czego do cholery chcesz!
- Licznik zniknął. Jak teraz będziemy wiedzieli ile zostało czasu?
- Jak to zniknął?
Robert podszedł do ekranu.
- Rzeczywiście. Ile mniej więcej zostało czasu? – pyta Robert
- Nie wiem. To ty byłeś na górze.
- Czekaj… Ok. Zostało pewnie około trzech godzin. Tom. Zdejmij ten zegar ze ściany. Będzie naszym licznikiem. A ja idę do kuchni.
- Co ty tam szukasz?
- Nie twoja sprawa. Zajmij się zegarem.
Tom podszedł do ściany. Złapał za zegar. Ten jednak nie dał się zdjąć. Był mocno przytwierdzony do ściany.
- Robert! Nie mogę zdjąć. Jest przyklejony! – krzyczy Tom
- Nie wierzę. Dlaczego oni nam to robią.
Robert i Tom spróbowali razem wyrwać zegar, jednak próby się nie powiodły.
- Sram na to Tom. Jedyne czego chcę to pochować swoją żonę. Nic innego się nie liczy. Bomba i tak ma nie wybuchnąć. Idę szukać dalej.
Nagle do salonu przybiegli David i Jack. Podszedł do telewizora. Zdziwił się gdy zobaczył, że nie ma licznika.
- Cholera! Tom dlaczego…
- Nie wiem. Jak byliśmy to już nie działał.
- A co robisz przy tym zegarze?
- Chcieliśmy aby to był nasz licznik, ale nie mogę zdjąć zegara, bo jest przymocowany.
- Cholera. Wszystko pod górkę.
Podczas rozmowy przybyły także Mary i Jessica. Były bardzo zdziwione, że licznik zniknął. Wpadły w panikę. Nikt nie wiedział co robić. Jedynie Robert czegoś szukał. Nie chciał jednak nikomu powiedzieć o co chodzi. Nagle wyjął coś z szuflady i zaczął iść w stronę piwnicy.
- Co robisz Robert? – pyta Tom
- Idę do swojej żony! – krzyczy Robert
- Iść z tobą?
- Nie. Nie potrzebuję waszego współczucia.
Robert zszedł do piwnicy. Po kilku chwilach doszedł do zwłok swojej żony. Zaczął ją przytulać. Jednak chwila ta nie trwała długo. Robert otworzył ogromne drzwi do pieca, po czym wyjął zapałki. To właśnie ich szukał w kuchni. Rozpalił ogień w piecu. Gdy płomień był mocny, Robert wziął swoją żonę na ręce. Po chwili ciszy wrzucił jej ciało do ognia i powiedział:
- Spoczywaj w spokoju Suzy. Zawsze będę o tobie pamiętał.
Robert nie czekał aż ogień przygaśnie. Ruszył w stronę bomby. Tymczasem w salonie trwały poszukiwania. Miały trwać do ostatniej chwili. Jednak wszystkich niepokoił fakt, że Robert tak długo się nie zjawia. Nagle rozległ się alarm, a z sufitu zaczęła tryskać woda. Uczestnicy nie wiedzieli co się dzieje. Jednak nagle Mary zobaczyła dym. Wszyscy pobiegli do piwnicy. Zobaczyli, że wokół pieca zrobił się mały pożar. Nie mieli jednak czym go zgasić. Nagle Jack ujrzał postać człowieka przy bombie. Wszyscy ominęli pożar i pobiegli w kierunku bomby. Stał przy niej Robert.
- Co ty robisz?! – krzyczy David
- Nie wchodźcie tu. Zrobię to. Zaryzykuję. – mówi Robert
- Nie rób głupstw, Robert. Wszystko się ułoży! – mówi David
- Nic już nie ma sensu.
Robert wkłada ręce do specjalnych otworów, po czym bierze do rąk przecinak.
- Robert. Zastanówmy się. Mamy jeszcze czas! – krzyczy Jack
- Nie ma już czasu! Ktoś musi to przeciąć. – krzyczy Robert
- Nie rób tego. Nie wiadomo co się stanie! – krzyczy Jessica
- W takim razie zaraz się przekonamy!
KONIEC odcinka 1x07. Kolejny już w piątek (18.09.2009). Zapraszam do komentowaia tutaj: http://www.computerworld.fora.pl/off-topic,9/komentarze-do-serialu-show,9350-20.html
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez SKAWalker dnia Wto 14:09, 15 Wrz 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
SKAWalker
Cicha Woda z Wyspy
Dołączył: 04 Lip 2009
Posty: 36
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Polska :D
|
Wysłany: Pią 12:58, 18 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
14-13 lipca 2009 roku
W poprzednich odcinkach…Już pierwszego dnia z chatki znika połowa uczestników. Pozostali są zdezorientowani sytuacją, w której się znaleźli. Jednak muszą działać dalej sami, bo wychodzi na jaw, że w domku jest bomba. Robert przez przypadek dowiaduje się, że jego żona umarła. Zrozpaczony postanawia spalić jej zwłoki. Przez przypadek tworzy się mały pożar, którym na razie nikt się nie przejmuje, bo uwagę wszystkich przykuwa postać mężczyzny znajdującego się przy bombie. Okazuje się, że to Robert. Zrozpaczony utratą żony jest zdecydowany rozbroić bombę. Nie wiadomo jednak co się stanie. Wszyscy oddalają go od tego czynu jednak jest już za późno.
Robert włożył ręce do specjalnych otworów. Chwycił przecinak. Sekundy dzieliły uczestników od tego co stanie się po przecięciu kabla. Wszyscy odradzali ten ruch Robertowi, jednakże ten nikogo nie słuchał. Postanowił przeciąć kabel. Uważał, że nic się nie stanie. Jednak logika nakazywała myśleć, że skoro mamy do czynienia z bombą to ona musi wybuchnąć. Uczestnicy chcieli się naradzić, poszukać brakującej część listu, ale Robert był nieugięty. Bez wątpienia działała na niego śmierć żony ukrywana przez Davida, Toma i Jacka.
- Robert nie rób tego! – krzyczy Mary
- Możemy przez ciebie zginąć! – dodaje Jack
- Robert pomyśl. Niewiadomo ci się stanie jak przetniesz ten kabel. – mówi Jessica
- W takim razie zaraz się przekonamy!
Robert przykłada przecinak do kabla. Uczestnicy odruchowo zaczęli odsuwać się i zasłaniać twarz.
- Już czas!
- Robert, Nieeeeeeeeee...
DZIEŃ WCZEŚNIEJ
- Jesteście gotowi? Nie wiemy co się tam czai. Może to kolejna pułapka? – pyta David
- Nie dowiemy się jeśli nie otworzysz! – mówi Robert.
- To jedziemy. – mówi David
Tajemnicze miejsce
W pokoju pełnym monitorów i komputerów przesiaduje dwóch mężczyzn. Pierwszy z nich to człowiek w wieku około siedemdziesięciu lat. Mimo to był nadal silny i inteligentny. Z kolei obok niego siedział mężczyzna przed pięćdziesiątką. Na monitorach, które stały przed nimi na biurkach widać było uczestników, którzy biorą udział w grze. Wiadomym jest, że ta dwójka ich obserwuje. Nagle przychodzi do nich kolejny, o wiele młodszy chłopak po osiemnastce. Pomiędzy tymi trzema mężczyznami wywiązuje się dialog:
- I jak idzie? – pyta młody mężczyzna
- Tak jak ustaliliśmy! Wchodzą do piwnicy. Nasz plan się powiedzie. – odpowiada pierwszy
- Zastanawiam się jak on to wszystko zaplanował. Wszystko na razie wykonują tak jak on sobie tego zażyczył. – mówi drugi mężczyzna
- Chcesz to go zapytaj. – mówi najmłodszy
- Chyba żartujesz.
Nagle do pomieszczenia wchodzi wysoki i silny mężczyzna. Widząc, że w pokoju trwa dyskusja zaczyna mówić:
- Co to do cholery jest! Macie pracować, a nie rozmawiać sobie jak w kawiarni!
- Przepraszamy szefie, ale właśnie cieszyliśmy się z tego, że wszystko idzie zgodnie z planem – odpowiada najstarszy mężczyzna
- To dlaczego nikt mi o tym nie mówi. Wiecie doskonale, że takie rzeczy zgłasza się jak najszybciej.
- Może gdybyś siedział szefie przy swoim monitorze to by nie było tego krzyku teraz. – odpowiada najmłodszy
- Ty mnie krytykujesz? – pyta szef
- Ja tylko…
- Zamknij się! Won mi stąd. Idź po instrukcję.
- Przepraszam. Już idę.
Najmłodszy z mężczyzn poszedł do sąsiedniego pokoju po instrukcje. Z kolei pozostali mężczyźni kontynuowali rozmowę:
- Skoro mówicie, że wszystko idzie zgodnie z planem – mówi szef – to znaczy, że uczestnicy schodzą do piwnicy. Tak?
- Dokładnie. – odpowiada najstarszy
- Czy puściliście nagranie z tym strasznym dźwiękiem?
- Oczywiście.
- W takim razie zaraz zobaczymy co dalej. Gdzie ten szczyl jest!?
- Już idę szefie! – odpowiada najmłodszy
- Gdzieś tyle był. Nawet takiego czegoś nie umiesz zrobić?
- Nie mogłem znaleźć tej instrukcji, ale już mam. – odpowiada
- Słuchaj Mark. Skoro tu jesteś to masz działać szybko. Zrozumiałeś?
- Tak jest! – odpowiada Mark
Gdy szef grupy dostał w swoje ręce instrukcje rozdzielił je na dwie kupki. Na szczycie pierwszej leżała kartka z napisem „W”, z kolei na drugim „POZA”. Mężczyzna zostawił na stole kartki ze stosu o nazwie „POZA” i wziął do ręki te z „W”. Jedną kartkę włożył na sam dół, z kolei odsłoniętą zaczął czytać. Po kilku zdaniach przerwał i przekazał informacje do swoich podwładnych.
- Słuchajcie. Czy wszyscy wchodzą do piwnicy?
- Nie szefie. – odpowiada mężczyzna przed pięćdziesiątką
- Czyli plan B jest nam niepotrzebny i możemy przystąpić do planu A.
Po tych słowach mężczyzna kolejną kartkę przełożył na sam dół i zaczął czytać dalej. Po kilku sekundach zakończył lekturę i zwrócił się do najstarszego pracownika:
- John mów co widzisz.
- Grupa która została już nie widzi uczestników, którzy poszli do piwnicy. Drzwi się zamknęły.
- Dobrze John. Mark?
- Tak?
- Idź przyklej plakietki na drzwi zgodnie z instrukcją. Szybko! Peter?
- Słucham.
- Jak powiem już, to zapalisz w piwnicy światło.
- Dobrze. Czekam szefie.
- Najpierw jednak zrób coś żebyśmy słyszeli co mówią.
- Już się robi.
- A teraz uwaga. 3… 2… 1… JUŻ!
Peter zapalił światło, a z głośników dobiegły rozmowy.
- Kto zapalił światło? – pyta David
- Nie ty? – odpowiada pytająco Jack
- Nie. Przecież samo się nie zapaliło. – mówi David…
Uradowany szef grupy po usłyszeniu tego dialogu powiedział:
- Dobrze. Wpadli w panikę. Teraz najtrudniejsza część planu A. Gdzie jest znowu ten Mark? Mark!
- Jestem szefie.
- Doprowadzasz mnie do szału. Zaraz odstrzelę ci łeb!
- Przepraszam, ale miałem problem z nalepkami.
- Słuchaj Mark my zaraz pójdziemy. Musisz tylko patrzeć i w razie potrzeby obsługiwać kraty. Siadaj na swoim miejscu.
- Dobrze.
Mark usiadł przy swoim pulpicie. Z kolei John i Peter ustali obok swojego szefa.
- Ok. Daj mi mikrofon Mark i przełącz na salon – mówi szef
- Proszę szefie już gotowe.
- Teraz cisza. Będę mówił przez mikrofon. Jak wypowiem słowo nagroda to otworzysz kraty.
Mężczyzna złapał oddech i zaczął mówić do ludzi zebranych w salonie:
- Witajcie. Widzę, że jest was mniej. Związku z tym, że nie poszliście do piwnicy, tylko zostaliście tutaj mam dla was nagrodę… (kraty się otwarły). Możecie iść na górę. Każdy ma przypisany pokój. Plakietki z waszymi imionami i nazwiskami wiszą na drzwiach, któregoś z pokoi. Tam macie się udać. W każdym pokoju znajduje się wygodne łóżko i lodóweczka z przekąskami. Nie próbujcie żadnych sztuczek, bo skończy się to źle. Jeden pokój jest zamknięty. Nie macie prawa do niego wchodzić. Możecie już iść. Miłej nocy… Dobra skończyłem. Idziemy szybko!
John, Peter i ich szef ruszyli w kierunku wyjścia. Dotarli do drzwi, które otworzyli kluczem. Były to drzwi znajdujące się na górze obok sypialni uczestników. Wszyscy byli w swoich pokojach. Mężczyźni ustali przy schodach, tak aby je zagrodzić i zaczęli krzyczeć:
- Witajcie. Możecie już wyjść!
Zdezorientowani uczestnicy wyszli. Gdy zobaczyli mężczyzn myśleli, że to pomoc. Jednak było inaczej. Mężczyźni wyjęli bronie i zaczęli w nich celować. Postanowili, że będą wyprowadzać każdego po kolei. Peter zwrócił się do Suzy Sean:
- Ty pierwsza.
Suzy została wprowadzona do pokoju, z którego wyszli mężczyźni. Nagle zaczęła krzyczeć. Zdenerwowany szef podszedł do niej i bez żadnego namysłu uderzył kolbą w głowę a następnie zaczął podduszać. Kobieta straciła przytomność. Po tym zdarzeniu wszyscy zaczęli krzyczeć. Mężczyźni szybko zaczęli wpychać ich przez drzwi. Nagle usłyszeli, że do salonu wbiegli uczestnicy z piwnicy. Zdenerwowany Peter, Jack i ich szef pospiesznie zamknęli drzwi. Zdążyli w ostatniej chwili. Związku z tym, że drzwi były dźwiękoszczelne nic nie było przez nie słychać, więc krzyki uczestników były zbędne. Mężczyźni zabrali uczestników do cel. Tam, gdy się częściowo uspokoili, zaczął tłumaczyć co następuje:
- Słuchajcie. Nie jesteśmy tymi, za których nas uważacie. Chcemy dla was dobrze. Jesteśmy tylko pracownikami. Zresztą i tak was to pewnie nie interesuje, więc przejdę do sedna sprawy.
- I tak nas zabijesz! – krzyczy Cate
- Jeżeli będzie taka potrzeba to możliwe. Na razie mam świetną informację. Otóż za chwilę opuścicie ten dom i będziecie szczęśliwi. Czyż to nie wspaniała wiadomość?
CIĄG DALSZY NASTĄPI
KONIEC odcinka 1x08. Kolejny już we wtorek (22.09.2009). Zapraszam do komentowaia tutaj: http://www.computerworld.fora.pl/off-topic,9/komentarze-do-serialu-show,9350-20.html
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez SKAWalker dnia Pią 13:01, 18 Wrz 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
SKAWalker
Cicha Woda z Wyspy
Dołączył: 04 Lip 2009
Posty: 36
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Polska :D
|
Wysłany: Wto 14:14, 22 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
13-14 lipca 2009
W poprzednim odcinku…
W końcu wiemy, co stało się z uczestnikami, którzy zginęli pierwszego dnia. Jednak nie wszystkie karty zostały odsłonięte. Przy okazji dowiadujemy się też, kto wplątał ich w tą całą intrygę. Jest to czterech mężczyzn: najstarszy John, mniej stary Peter, najmłodszy Mark i ich szef. To oni stoją za zniknięciem połowy uczestników i to oni mają kontrolę nad całym domem.
Szef ludzi odpowiedzialnych za więzienie uczestników przekazał świetną informację drużynie porwanej. Powiedział, że za chwilę opuszczą dom. Mimo tych zapewnień uczestnicy nie ufali temu mężczyźnie. Uważali, że to kolejna intryga. Mimo wszystko zmuszeni byli czekać na dalszy obrót sprawy. Mężczyzna nadal był w pomieszczeniu i mówił do uczestników:
- Zanim wyjdziemy – mówił – muszę załatwić kilka spraw. Myślę, że poczekacie grzecznie do mojego powrotu.
- Nie mamy wyboru dupku! – krzyczy Cate
Mężczyzna nabrał powietrza i wyszedł. Po opuszczeniu pokoju porwani uczestnicy rozmawiali ze sobą.
- Co oni sobie myślą do cholery! – krzyczy Cate
- Uspokój się do cholery, bo mnie dobijasz! – odzywa się Matt.
- Bo co? – reaguje Cate
- Bo gówno! – odpowiada Matt.
- Spokojne mężu. Nie zwracaj na nią uwagi. – wtrąca Helen
- Nie cierpię takich ludzi. Wiesz o tym. – mówi Matt
- Wiem skarbie, ale musisz się uspokoić. Dajesz zły przykład naszej córce. – mówi Helen
Matt podchodzi do córeczki i mówi:
- Nie martw się córeczko. Wszystko będzie dobrze. Zaraz stąd wyjdziemy.
Emile się nie odezwała. Siedziała wtulona w matkę. Tymczasem w pokoju porywaczy trwała rozmowa.
- Szefie? – mówi Mark
- Co się stało?
- Uczestnicy idą do pokoi!
- Świetnie. Zobaczmy co zrobią.
Mężczyźni obserwowali uważnie każdy ruch drużyny. Uczestnicy chodzili po pokojach i cieszyli się z lodówek pełnych jedzenia. Ostatecznie zaczęli rozdzielać się po pokojach i szykować do snu.
- Szefie, chyba wszystko pójdzie zgodnie z planem. – mówi Peter
- Na razie wszystko idzie świetnie. – odpowiada szef – Powiedzcie mi, czy oni nadal uważają Jacka za mordercę?
- David cały czas tak uważa. – odpowiada Peter
- Zobaczcie jak chłopak zna się na ludziach. No ale teraz nie tym musimy się zajmować. Zaraz zajrzę do instrukcji i zobaczę co dalej.
Mężczyzna podszedł do stolika i zaczął czytać kolejną stronę pisanej ręcznie instrukcji. Po kilku chwilach rozpoczął wydawać rozkazy:
- Mark?
- Tak szefie?
- Musisz zostać i obserwować. Nic nie rób. A jakby coś się stało to wezwij nas przez krótkofalówkę.
- Oczywiście! – odpowiada Mark
- Peter, John, musimy wyprowadzić uczestników.
- Dobrze szefie, ale co z tą co zemdlała? – pyta John
- Jeszcze się nie obudziła? Idź sprawdzić co z nią, a ja z Peterem idziemy do porwanych.
Peter i jego szef wyruszyli w stronę celi, gdzie przetrzymywani byli uczestnicy. Na wszelki wypadek wzięli broń. Gdy byli na miejscu otworzyli kraty i powoli wypuszczali uczestników. Głównodowodzący zapewniał wszystkich, że teraz czekają ich same przyjemności i już niebawem opuszczą wyspę. Nagle do pomieszczenia przybiega zdyszany John.
- Szefie. Ona nie… nie żyje!
- Jak to?
- Musiała zginąć od uderzenia w głowę.
- Cholera jasna! Zajmiemy się nią potem, jak wrócimy. A teraz chodźmy na dworek.
John, Peter i ich szef prowadzili uczestników do wyjścia. Nie było to jednak wyjście, które muszą znaleźć uczestnicy, gdyż nie znajdował się na nich odpowiedni napis. Mimo wszystko drzwi te prowadziły na zewnątrz. Godzina była późna w efekcie czego było już ciemno. Noc jak na lipiec przystało była ciepła i duszna. Uczestnicy bez żadnego słowa szli za porywaczami. W niektórych miejscach wyspa była oświetlona. Wtedy było widać różne rzeczy. Uczestnicy mijali między innymi kilka koparek i innych maszyn budowlanych. Oprócz tego widzieli piękną willę z basenem rozciągającą się przed nimi. Po ich prawej znajdował się oświetlony port. Nie było jednak w nim żadnego statku. Mimo iż podróż trwała niecałe pięć minut na dworze nie było widać ani jednej żywej duszy. Odnosiło się wrażenie, że na wyspie nikogo poza poznanymi ludźmi nie ma.
Nagle grupka stanęła, a szef porywaczy przemówił:
- Zgodnie z obietnicą przyprowadzamy was tutaj. Jak widzicie nic się nie stało. Pomijając ten jeden incydent. Gdyby kobieta zachowywała się jak należy wszystko byłoby dobrze.
- Co teraz z nami zrobisz? – odzywa się Matt.
- Nie martwcie się. Teraz jesteście wolni. Wyspa jest do waszej dyspozycji. Jedyne co wam pozostaje to czekać na statek. Przypłynie tu jutro. Wtedy opuścicie wyspę.
- Tak po prostu? – pyta Helen
- A co w tym złego? Dostajecie to w nagrodę, że nie zeszliście do piwnicy. Myślę, że spodoba wam się taka nagroda. No dobrze. Możecie wejść do domu. Nie jest on obserwowany przez kamery, ale dla naszego bezpieczeństwa nie ma w nim żadnych środków łączności ze światem zewnętrznym. Miłej zabawy. Aha i jeszcze jedno. Nie podchodźcie do chatki, bo to się może źle skończyć.
Po tych słowach mężczyźni odeszli pozostawiając uczestników samych sobie. Podczas drogi powrotnej zaczęli rozmowę:
- Szefie, czy to było w planie. Tak po prostu są już wolni? – pyta Peter
- Robię to, co mi przekazano. Nie interesuje mnie czy jest to dobre czy złe posunięcie. – odpowiada szef
- Czyli opuszczą wyspę? – pyta Peter
- Tego jeszcze nie wiem. Zrobiłem to co było w instrukcji. Nie czytałem co dalej. Zresztą co to za pytania. Idziemy z powrotem. Szybko!
Po krótkiej przechadzce mężczyźni byli z powrotem w domku. Od razu zajęli się martwą Suzy.
- Szefie co z nią? – pyta John.
- Chwilkę…
Mężczyzna wziął instrukcję i zaczął czytać: „W razie nieoczekiwanej śmierci któregoś z więzionych uczestników należy wykonać następujące czynności:
1. Zdjąć, a następnie spalić wszystkie ubrania, które miała na sobie ofiara,
2. Zawiązać w koło jej szyi węzeł i przypiąć karteczkę,
3. Zanieść ciało do pokoju nad korytarzem piwnicy,
4. Powiesić ciało tak, aby wisiało nad ziemią w piwnicy.”
- Sami słyszeliście do dzieła!
Mężczyźni zrobili tak, jak kazała instrukcja. Z kolei szef poszedł do Marka. Ten siedział i uważnie obserwował uczestników znajdujących się w chatce. Po zdobyciu informacji poszedł do swojego gabinetu. Wyjął komórkę i zadzwonił do kogoś o pseudonimie „Kret”. Po kilku sygnałach zgłosił się tajemniczy mężczyzna:
- Słucham?
- To ja, Dean.
- Witaj Dean. O co chodzi?
- Za kilka godzin możecie zaczynać kopać i wykonywać projekt.
- Zrozumiałem.
- Na razie.
Dean odłożył telefon na biurku i zaczął czytać dalszą część instrukcji. Po kilku minutach wrócili John i Peter. Dean nakazał im zmienić Marka i zawołać go. Mężczyźni tak zrobili. Po kilku chwilach przyszedł Mark.
- Słuchaj chłopcze. Wiem, że dziś byłem za ostry. Należy ci się odpoczynek. Idź spać. Masz czas do drugiej rano. Potem zmienisz Johna. Zrozumiałeś?
- Tak szefie. Dziękuję.
- Idź już.
Mark poszedł do swojego pokoju. Tymczasem mijały godziny. W końcu wybiła godzina siódma następnego dnia (14.07.2009). Przez całą noc trwały roboty jednak dzięki dźwiękoszczelnym ścianom i oknom porywaczom to nie przeszkadzało. Dean podszedł do pokoju kontrolnego. Przy pulpitach siedzieli Peter i Mark, z kolei John jeszcze spał.
- I jak? Wstali już? – pyta Dean
- Tak szefie. – odpowiada Peter – Właśnie są w salonie i rozmawiają o zejściu do piwnicy. – dodaje
- Czyli wszystko dobrze. Kto idzie?
- David, Tom i Jack. Robert, Jessica i Mary zostają.
- Bardzo dobrze. Więc czas na przygotowanie bomby. Mark chodź ze mną. Potem oczywiście zajmiemy się telewizorem. A ty Peter pilnuj uczestników dopóki nie zmieni cię John.
Mężczyźni zjechali windą do pokoju, gdzie stała już bomba.
- No dobra. Masz list? – pyta Dean
- Mam. – odpowiada Mark
- Włóż go tutaj. O, dobrze.
- Szefie, czytałem ten list i czegoś w nim nie rozumiem. O co chodzi w tym, że mimo iż jest bomba to nic im się nie stanie?
- Wczoraj jeszcze tego nie wiedziałem, ale przeczytałem instrukcję. Powiem tyle, że im nic się nie stanie, ale uwolnionym uczestnikom owszem.
- Jak mam to rozumieć szefie?
- W podłodze ich willi oraz na podwórku są specjalne przyrządy. Gdy czas upłynie, a bomba nie zostanie wyłączona, po prostu… porazi ich prąd.
CIĄG DALSZY NASTĄPI
[b]KONIEC odcinka 1x09. Kolejny już za tydzień (29.09.2009). [color=#FF4000]Zapraszam oczywiście do komentowania tego i poprzednich odcinków na forum w tym temacie: http://www.computerworld.fora.pl/off-topic,9/komentarze-do-serialu-show,9350-20.html
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez SKAWalker dnia Wto 14:15, 22 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
SKAWalker
Cicha Woda z Wyspy
Dołączył: 04 Lip 2009
Posty: 36
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Polska :D
|
Wysłany: Wto 14:28, 29 Wrz 2009 Temat postu: |
|
|
14 lipca 2009 roku
W poprzednim odcinku…
Zaginiona drużyna dostaje od ludzi obserwujących uczestników willę z basenem. Niestety nie wszystko jest tak łatwe jak mogłoby się wydawać. Nie mogą zbliżać się do domu, gdyż może stać im się krzywda. Tymczasem Dean i Mark schodzą do piwnicy i kładą kartkę z instrukcjami przy bombie. Okazuje się, że jeżeli bomba nie zostanie rozbrojona przed upływem czasu, uczestnicy w willi zostaną porażeni prądem i umrą.
Dean i Mark wracają ukrytą windą na górę, aby kontrolować to, co dzieje się w salonie. W pokoju kontrolnym nadal siedział Peter. Gdy jego szef i Mark weszli do pomieszczenia mężczyzna zdał relację z tego, co działo się podczas ich nieobecności.
- Szefie. Uczestnicy schodzą do piwnicy. – mówi Peter
- Bardzo dobrze. Poczekamy jeszcze chwilę i zajmiemy się telewizorem.
- A co ze światłem w piwnicy?
- Nie zapalaj. Gdy w zasięgu ich wzroku znajdzie się ciało tej kobiety to wtedy zapalisz.
- Tak jest! – odpowiada Peter
W oczekiwaniu na odpowiedni moment do pokoju wchodzi John. Bez żadnego słowa siada przy swoim pulpicie. Mimo to Dean rozpoczyna z nim rozmowę:
- I jak John. Wyspany?
- Jeszcze nigdy tak dobrze mi się nie spało.
- To się cieszę. Będziesz mógł sprawnie pracować. Peter?!
- Tak szefie?
- Idź odpocznij. Ale najpierw przekaż Johnowi wszystkie informacje. Nie zapomnij powiedzieć o światłach.
- Dziękuję. – odpowiada Peter.
- A ja mogę szefie? – pyta Mark
- Poczekaj chwilę. Gdy będę pewny, że nic się nie przytrafi złego to będziesz mógł iść.
Dean poszedł do swojego biura. Nad jego panelem sterowniczym wisiał ogromny projekt jakiejś budowy. Jedyne co było na nim widać to ogromny tytuł : „MUR – SHOW”. Dean przez chwilę popatrzył na projekt, a następnie usiadł przy panelu sterowniczym. W odróżnieniu od pozostałych stanowisk, na tym widniały nagrania z willi, w której znajdowali się pozostali uczestnicy. Mężczyzna mruczał coś pod nosem. Nagle się uśmiechnął i nacisnął wielki czerwony przycisk.
Willa
Uczestnicy przebywali w willi. Było to miejsce piękne. Mimo to, podobnie jak w chatce, nie znajdowały się tu żadne okna. Jedynym przeciwieństwem było to, że wszystkie drzwi były otwarte. Gdy uczestnicy rozmawiali w salonie nagle rozległa się syrena. Po tym drzwi wyjściowe się zamknęły. Matt szybko do nich podbiegł, lecz już nic nie udało mu się zrobić. Drzwi zamknęły się na stałe.
- Co to miało być? – pyta Cate
- Skąd ja mam wiedzieć – odpowiada Matt
- Wiedziałam, że to jakaś zasadzka! – krzyczy Cate
Nagle polemikę przerwał głos, ten sam który powitał ich pierwszego dnia w chatce.
- Witajcie. Wszystko co przed chwilą miało miejsce jest dla waszego dobra. Jednak ja mogłem zrobić tylko tyle. Reszta zależy od uczestników z chatki. Jeżeli przed następne dwanaście godzin nic nie zrobią czeka was śmierć. Przykro mi. Teraz pozostaje liczyć na ich spryt i zwinność. Nie próbujcie uciekać, bo i tak wam się to nie uda. Jesteście cały czas obserwowani. Aha. Jeżeli brakuje wam basenu to w jednym z pomieszczeń znajduje się basen kryty. Tam też możecie popływać. Teraz muszę kończyć. Do usłyszenia.
Głos zakończył swoją przemowę, a w willi rozpoczęła się panika. Tymczasem w chatce Dean wstaje od swojego pulpitu i idzie do Marka i Johna.
- I jak panowie? Są już blisko? – pyta szef
- Jeszcze parę sekund szefie – odzywa się Mark
- Więc poczekajmy.
- A co potem szefie? – pyta Mark
- Potem trzeba odsłonić telewizor. Słuchaj John myślę, że możesz już zapalać światło. Tylko podgłoś dźwięk, bo chcę słyszeć ich reakcję.
Dean usiadł na stanowisku Petera. Po paru chwilach zadzwonił telefon Marka. Dean zauważył na jednym z monitorów, że mężczyźni chyba słyszeli ten dźwięk. Pospiesznie przysunął się do pulpitu Petera i zobaczył, że mikrofon jest wyłączony. Pomyślał więc, że mu się przewidziało. Nagle John zapalił światło. Z głośników dobiegały głosy:
- Kto zapalił światło? – pyta David
- Nie ja. Samo się pewnie zapaliło – mówi Jack
- Tom? Co tak patrzysz, jakbyś zobaczył ducha? – pyta David
- Chłopaki. Odwróćcie się. – mówi Tom
Dean był zadowolony z reakcji mężczyzn w piwnicy. Nie mógł jednak podarować Markowi, że nie wyłączył swojego telefony komórkowego. Związku z tym zdenerwowany podszedł do Marka i zaczął po cichu mówić:
- Za parę chwil poważnie sobie pogadamy. Na razie chcę tylko żebyś wyłączył ten cholerny telefon.
- Przepraszam szefie. Już wyłączam. – odpowiada Mark
Dean odwrócił się w stronę Johna i powiedział:
- Czy w salonie są wszyscy?
- Tak, nie licząc tych co są obecnie w piwnicy. – odpowiada Jack
- Dobrze. W takim razie rozpoczynamy akcję „telewizor”. Naciśnij przycisk i wpisz kod odpowiedzialny za wysunięcie telewizora. Nie pomyl się. Kod to: S-1-0-2.
John wcisnął przycisk „WPROWADŹ”, następnie wpisał czteroznakowy kod i nacisnął „WYKONAJ”. W tym momencie Dean podszedł do jednego z monitorów i obserwował reakcję uczestników. Tak jak się spodziewał byli zdziwieni i oszołomieni. Zerknął również na to, co robią uczestnicy w piwnicy. Ci nadal stali przy drzwiach, na których widniał napis „Wolność jest już blisko, ale…”. W tym momencie mężczyzna podszedł do Marka i zaczął krzyczeć:
- Mówiłem ci głupku żebyś uważał. Co by było gdyby oni to usłyszeli?
- Ale…
- Nie przerywaj mi cioto! Wiesz, że jesteś tu z jednego powodu.
Podczas rozmowy Dean spojrzał przez przypadek na pulpit Johna i powiedział:
- O kurwa! Nie wyłączyłeś tego?! Ty debilu!
Szef pospiesznie podszedł do pulpitu starego Johna i wyłączył mikrofon, który przekazywał dźwięk z pokoju „obserwatorów” do piwnicy. Po tej czynności Dean złapał Johna za koszulę i zaczął grozić:
- Ty stary pierdzielu! Wiesz, że przez ciebie możemy zrujnować ten znakomity plan? Co ja powiem jak tak się stanie? (Dean zaczął dusić Johna) Myślisz, że w tym planie jest miejsce na błąd?! Módl się teraz żeby nikt z uczestników nie zaczął węszyć. Tak myślałem, że stary prędzej czy później coś odwali!
- Szefie udusisz go! – krzyczy Mark próbując odepchnąć rozzłoszczonego szefa.
- Spierdzielaj mi stąd! Musi dostać nauczkę!
Nagle do pokoju wpada Peter i przy pomocy Marka odciąga Deana od Johna. Duszony mężczyzna pada na ziemię ciężko oddychając. Za wszelką cenę próbował złapać oddech. Z pomocą przybiegł mu Mark, który zaczął go wachlować. Jack powoli dochodził do siebie, z kolei zdenerwowany Dean poszedł do swojego pokoju.
Po kilku godzinach uspokojony Dean przychodzi do pokoju, gdzie siedzą Peter i Mark. Wiadomym jest, że Jack poszedł odpocząć po ostatnich wydarzeniach. Szef podczas przebywania w pokoju uważnie czytał instrukcję i doskonale wiedział, że teraz powinny trwać poszukiwania karteczki, która podpowie uczestnikom co oznacza ekran i widniejące na nim odliczanie. Tak też rzeczywiście się działo. Drużyna znalazła już kartkę, a Jack Cross kończył czytać treść informacji: „Czarne drzwi będące przejściem do zbliżającej się wolności kryją pewną tajemnicę. Pół doby minie, a nikt stąd nie wyjdzie. Tylko ta kartka pozwoli wam na zwycięstwo. Podsumuję waszą sytuację. Było was dwanaścioro. Jeden człowiek odszedł, a pięcioro zniknęło. Zostało sześcioro. Dzięki odejmowaniu mogłem to obliczyć. A co gdybyśmy zastosowali sumę?...”. Dean wiedział, że już niebawem ta prosta łamigłówka zostanie rozwiązana, a drużyna dostanie się do tajemniczych drzwi, za którymi kryje się bomba.
Nie czekając do tego momentu Dean poszedł do swojego biura i obserwował uczestników znajdujących się w willi. Tamci nie wiedzieli co się im przytrafi za kilka godzin. W willi również znajdował się telewizor, na którym wyświetlony był czas. Licznik stale zmniejszał swoją wartość. Jednak nikt nie reagował, gdyż obok, małą czcionką było napisane: „Tyle czasu zostało do wydarzenia, które zadecyduje o waszym losie. Wy nic nie możecie zrobić. Wszystko w rękach drugiej drużyny”. Uczestnicy czekali z wielkim strachem do końca odliczania. Aby zabić czas postanowili rozmawiać. Jednak dyskusje przerwała Emile Zen, córka Matta i Helen. Zaczęła bardzo głośno kaszleć. Po kilku kaszlnięciach dziewczynka nagle zaczęła pluć krwią.
Dean obserwował to wydarzenie. Nic jednak nie uczynił. Jednie czytał instrukcję, która najwyraźniej nie przewidywała takich sytuacji. Mężczyzna postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Wziął mikrofon do ręki i zaczął mówić: „Emile, Matt i Helen. Gdy usłyszycie gong zapraszam do wyjścia. Teraz informacja dla pozostałych. Jeżeli spróbujecie wyjść z willi, to pamiętajcie, że nasz snajper będzie miał pociechę. Więc zanim coś zrobicie pomyślcie dwa razy.”. Dean pośpiesznie wybiegł ze swojego pokoju. Przekazał Peterowi wszystkie niezbędne informacje i pobiegł w stronę wejścia do willi. Po upływie pięciu minut był już przy drzwiach. Przez krótkofalówkę poinformował Petera o czynnościach, które ma teraz wykonać. Nagle rozległ się gong, a drzwi do willi zaczęły się otwierać. Z willi wyszły wyznaczone osoby. Ku uciesze Deana nikt nie próbował uciec. Drzwi z powrotem się zamknęły, a Helen, Matt i chora Emile zostały odprowadzone przez Deana do chatki. Gdy wszedł do środka postanowił zadzwonić. Chwycił za telefon i wybrał kontakt o nazwie SHOW:
- Witam. Wiem, że miałem nie dzwonić, ale jest bardzo pilna sprawa. Jeden z uczestników ciężko choruje. Nie wiem co robić. W instrukcji nic nie ma.
- W takim razie nic nie rób.
- Nie możemy tak tego zostawić.
- Musimy.
Telefon się rozłączył. Do pokoju wbiega Mark i informuje szefa, że uczestnicy weszli już do pokoju i czytają kartkę zostawioną wcześniej. Dean nie przejmował się tym jednak i postanowił zająć się dziewczynką. Mimo wszystko było już za późno. Dziewczynka niespodziewanie umarła. Jej rodzice byli zrozpaczeni. Nawet u Deana, który zwykle jest twardy rysował się smutek i rozpacz. Mężczyzna postanowił, że Helen i Matt zostaną odesłani z powrotem do willi, a ciało ich córki zostanie spalone. Rodzice nie mogli się uspokoić. Siłą zostali wyprowadzeni przez Petera i Marka. Dean poszedł do swojego biura i zaczął płakać.
Po kilku godzinach razem z Peterem, Jackiem i Markiem zaczął wpatrywać się w monitor. Ich uwagę przykuła osoba Roberta. Mężczyzna zaczął palić zwłoki swojej żony, następnie poszedł w kierunku bomby. Nagle zaczął się pożar. Zdenerwowany Dean włączył szybko spryskiwacze. Ogień powoli przygasał. Jednak teraz coś innego przykuło uwagę Deana, Jacka, Marka i Petera. Mianowicie Robert postanowił unieszkodliwić bombę. Dean nie spodziewał się takiego obrotu sytuacji. Myślał, że nikt nie rozbroi bomby i uczestników z willi porazi prąd. Z głośników dobiegały głosy:
- Robert nie rób tego! – krzyczy Mary
- Możemy przez ciebie zginąć! – dodaje Jack
- Robert pomyśl. Niewiadomo ci się stanie jak przetniesz ten kabel. – mówi Jessica
- W takim razie zaraz się przekonamy!
Robert przykłada przecinak do kabla. Uczestnicy odruchowo zaczęli odsuwać się i zasłaniać twarz.
- Już czas!
- Robert, Nieeeeeeeeee...
Czas jakby spowolniał. Po kilku sekundach, które wydawały się trwać wieczność Jessica spojrzała na Roberta i zaczęła krzyczeć:
- O mój Boże. Co to jest?!
KONIEC odcinka 1x10. Kolejny już wkrótce (krótka przerwa z powodów osobistych). Proszę o komentarze na stronie: http://www.computerworld.fora.pl/off-topic,9/komentarze-do-serialu-show,9350-20.html
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez SKAWalker dnia Wto 14:29, 29 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
SKAWalker
Cicha Woda z Wyspy
Dołączył: 04 Lip 2009
Posty: 36
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Polska :D
|
Wysłany: Sob 11:10, 17 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
14-15 lipca 2009 roku
W poprzednim odcinku…
Pierwszego dnia pobytu na wyspie znika połowa uczestników. Okazuje się, że instrukcja, którą czyta Dean nakazuje zaprowadzić ich do willi znajdującej się na wyspie. Niestety w trakcie tych wydarzeń umiera Emile Zen oraz Suzy Sean. Robert Sean zrozpaczony śmiercią żony pali jej ciało w ogromnym piecu, a następnie podąża w kierunku bomby. Postanawia za wszelką cenę ją rozbroić, co rzeczywiście czyni.
Robert mimo sprzeciwu innych uczestników wkłada ręce w specjalnie przygotowane otwory, bierze do ręki przecinak i rozbraja bombę. Uczestnicy zamarli po tym co zobaczyli. Okazało się, że w otworach na dłonie znajdowały się ukryte ostrza. W momencie gdy Robert przeciął kabel ostrza się uruchomiły i ucięły mu dłonie. Kałuża krwi bardzo szybko się powiększała. Robert wstaw przeszedł kilka kroków i upadł nieprzytomny na ziemię. Wszyscy byli przerażeni widokiem ucinanych dłoni. Strach potęgowało odliczanie od sześćdziesięciu sekund w dół.
Tymczasem w pokoju kontrolnym Dean nie był zadowolony z obrotu sytuacji. W instrukcji było napisane, że prawdopodobnie nie dojdzie do rozbrojenia bomby. Gdyby jednak stało się inaczej ta nakazuje uśmiercenie połowy uczestników z willi. Dean nie musiał jednak tego robić, ponieważ znajdują się tam tylko trzy osoby, a więc połowa szóstki. Mężczyzna chciał zyskać małe zaufanie uczestników w willi. Poszedł więc do swojego pokoju i zaczął szykować mowę, którą planował wygłosić przez mikrofon.
W willi zrozpaczeni rodzice zmarłej Emile Zen są zdezorientowani. Cate Avery pyta co się stało. Ci jednak jeszcze bardziej wpadają w rozpacz. Cate postanawia zostawić Matta i Helen samych. Idąc do ogromnego salonu widzi że czas na ekranie się zatrzymał. Nagle rozlega się głos:
- Witajcie. Po ostatnich bardzo przykrych wydarzeniach postanowiłem więcej was nie męczyć. Jutro po południu otworzę drzwi i odsłonię okna. Wtedy nie będziecie przez nic ograniczani. No prawie. Ale o tym sami się przekonacie. Teraz nie pozostaje mi nic innego jak wyjaśnić co się stało z zegarem. Drużyna w chatce wykonała zadanie, w efekcie czego nic wam już nie grozi. Pozdrawiam.
Gdy głos zakończył przemowę Cate poszła do kuchni, aby coś zjeść. Z kolei rodzice zmarłej Emile nadal rozpaczali.
W piwnicy, gdzie rozegrał się dramat związany z Robertem i bombą odliczanie dobiegało końca. Zostało jeszcze pięć sekund. Wszyscy z wielką niewiadomą i strachem czekali na efekty odliczania. To co zobaczyli było dziwne, ale zarazem dawało szansę na odnalezienie drzwi, prowadzących do wyjścia z chatki. Nagle rozległa się syrena, a bomba zaczęła chować się w ziemi. Jednocześnie wyłaniały się schody. Uczestnicy byli zdziwieni takim obrotem sprawy. Dzięki poświęceniu Roberta odnaleźli przejście, dzięki któremu, być może, odnajdą drzwi z napisem „S-1-0-2”. Jak pamiętają z przemowy tajemniczego głosu prowadzą one za ściany chatki. Jednak nie wszyscy byli przekonani co do słuszności schodzenia na dół:
- Czy naprawdę chcemy tam schodzić? – pyta Tom
- Musimy tam iść! – krzyczy Jack
- Skąd ta pewność? – pyta David
- Ty znowu o tym samym? Jeszcze raz powtarzam, że NIE JESTEM PODSTAWIONY. Podobnie jak wy, nie wiem dlaczego się tu znalazłem i kto nas tu przetrzymuje. Zrozumiesz to wreszcie?
- Na razie nie udowodniłeś swojej niewinności. Nie zapominaj, że to przy tobie umarł Martin. Nikt, nic nie widział. A twoje słowa nie brzmią wiarygodnie.
- Nie wiem jak ci… wam to udowodnić.
- Możecie skończyć już te dyskusje? – wtrąca Jessica. – Może w końcu pomyślmy o naszym bezpieczeństwie. Zajmijmy się ciałem Roberta, a potem zobaczymy co z wejściem.
- Chcesz mówić o naszym bezpieczeństwie? – odpowiada David. – Myślę, że nie możemy czuć się bezpiecznie przy Jacku.
- Zaraz pożałujesz, że mnie oczerniasz. – mówi Jack
- Spokojnie. Skoro jesteś niewinny to po co się tak denerwujesz. – odpowiada David
- Jessica ma rację. – wtrąca Mary Glover. – Najpierw zajmijmy się zwłokami Roberta. Myślę, że powinniśmy je spalić, tak jak on spalił ciało swojej żony.
- Myślę, że to najlepsze rozwiązanie. – mówi Tom
- Tak też zróbmy. – dodaje Jessica
Tom i David wzięli Roberta i zanieśli go do wielkiego pieca, przy którym niedawno zrobił się mały pożar. Dym powoli opadał, a woda została wyłączona. Teraz słychać było tylko szum wentylatorów, które usuwały z całej chatki groźny dym powstały podczas pożaru. Nikt nie musiał biec po zapałki gdyż Robert miał resztę w prawej kieszeni. Ogień na szczęście nie dotarł do zapasów węgla i drewna, w efekcie czego David, Tom i Jack zaczęli przygotowywać piec do zapalenia. Po kilku minutach ogień był już wystarczająco silny. David i Tom pomimo wahań wrzucili ciało Roberta Seana do pieca, bo wmówili sobie, że to najlepszy pomysł. Po tym wydarzeniu drużyna zaczęła obmyślać plan zejścia schodami pod piwnicę. David zasugerował żeby zejść tam następnego dnia, bo wystarczy na dziś wrażeń. Wszyscy przyznając mu rację zaczęli szykować się do kolacji, a następnie do snu.
W nocy znowu było słychać odgłosy robót. Mimo wszystko uczestnicy byli pod tak wielkim wrażeniem, że spali jak suseł.
WILLA
W międzyczasie w willi rodzice zmarłem córki postanowili porozmawiać z Cate:
- Tak mi przykro. – mówi Cate. – Byłam niemiła, ale to co się stało nie tylko was dotknęło, ale także mnie. Czy powiecie co spowodowało śmierć waszej Emile?
- Nie wiemy. – odpowiada Matt. – Emile nigdy poważnie nie chorowała. Przed wyjazdem zrobiliśmy jej badania. Nic nie wskazywało na to, że coś zagraża jej życiu.
- Myślicie, że to sprawa tych ludzi?
- Jak inaczej to wytłumaczysz? – mówi Matt
- Jak oni mogą. Przecież to jest okrutne. Miejmy nadzieję, że ktoś nas uratuje. – mówi Cate.
- Tak się raczej nie stanie. Nasze rodziny myślą, że bierzemy udział w teleturnieju.
- Nie pozostaje nam nic innego jak czekać i mieć nadzieję. – odpowiada Cate
POKÓJ KONTROLNY
W ukrytym pokoju Deana, Johna, Petera i Marka wszyscy oprócz Petera i Deana śpią. Mężczyźni rozmawiają o kilku sprawach:
- Jak tam idzie Peter? – pyta Dean
- Wszystko dobrze.
- Czyli nie zeszli jeszcze na dół?
- Postanowili odpocząć do rana. Potem będą działać.
- Chyba się nie wyśpią, bo nie mają dźwiękoszczelnych ścian, a roboty na zewnątrz trwają.
- Wyrobią się do jutra?
- Powiedział, że tak. W przeciwnym wypadku nie wypuszczę uczestników z willi. Wtedy stracą do mnie zaufanie, co prawda małe, ale zawsze lepszy rydz niż nic. Powiedz mi Peter czy nadal się go czepiają?
- Niestety. Ale bardzo zgrabnie się wymiguje.
- Miejmy nadzieję, że da radę do końca. W przeciwnym wypadku może być źle.
- Wiem o tym. Ale powinien dać sobie radę. Wierzę w niego… Szefie, mogę o coś zapytać?
- Wal śmiało.
- Tylko ty znasz instrukcję. My znamy niektóre części. Bardzo mnie interesuje co się kryje pod piwnicą.
- Chodzi ci o to, co teraz odkryli?
- Tak.
- Z tego co napisane jest na instrukcji, to najpierw są schody na dół, potem mały korytarz. O szczegółach powiem jutro. Coś jeszcze?
- Tak. Co się stało z małą Emile?
- Wierz mi, że nie mam pojęcia. To nie moja sprawka. Słuchaj Peter. Jestem śpiący. Idę spać.
- Dobranoc.
Dean poszedł do swojego biura.
15 LIPCA 2009, godz. 8:00
Noc minęła szybko. Uczestnicy w chatce zaczęli się budzić. Po kliku chwilach (o godzinie 8:00) znaleźli się na dole, zaraz przy nowo odkrytym wejściu pod piwnicę. Tym razem do podziemi postanowili zejść wszyscy. Każdy miał ze sobą latarkę, także byli już gotowi do akcji.
- Idziemy? – pyta David
- Nie mamy wyboru. – odpowiada Jessica
- Do dzieła.
Uczestnicy zaczęli powoli schodzić na dół.
POKÓJ KONTROLNY
Dean obserwował uczestników na ekranie. Zobaczywszy, że schodzą na dół powiedział pod nosem:
- Teraz twoja kolej Jack.
KONIEC odcinka 1x11. Proszę o komentarze na stronie: http://www.computerworld.fora.pl/off-topic,9/komentarze-do-serialu-show,9350-20.html
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez SKAWalker dnia Śro 12:54, 21 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
SKAWalker
Cicha Woda z Wyspy
Dołączył: 04 Lip 2009
Posty: 36
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Polska :D
|
Wysłany: Śro 12:56, 21 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
15 lipca 2009 roku
W poprzednim odcinku…
Robert rozbraja bombę, która okazuje się czymś na wzór mechanizmu otwierającego tajemne przejście. Niestety wymagało to poświęcenia jednego życia. Podczas przecięcia kabla, który rozbrajał bombę, w otworach na ręce wysunęły się ostrza ucinając Robertowi dłonie. Ten wykrwawił się na śmierć. Uczestnicy dzięki poświęceniu Roberta odnajdują tajemne przejście, do którego schodzą następnego dnia rano.
Drużyna z samego rana postanowiła zejść do podziemi. Każdy z uczestników wziął ze sobą latarkę. Nikt nie wiedział co czeka ich pod ziemią. Każdy spodziewał się najlepszego, czyli odnalezienia drzwi, które pozwolą im opuścić ściany tej chatki. Nie każdy jednak chciał pogodzić się z tym optymistycznym rozmyślaniem.
- Jak myślicie co się tam kryje? – pyta Jack
- Powinieneś to wiedzieć. – mówi David
- Proszę was, nie zaczynajcie znowu wszystkiego od nowa. – wtrąca Jessica
- Ja nie zacząłem. Po prostu pytam się was jakie macie odczucia. – mówi Jack
- Według mnie jest tam wyjście na zewnątrz. – odpowiada Mary.
- Mary chciałbym się z tobą zgodzić, ale w pamięci mam słowa tego głosu, co usłyszeliśmy pierwszego dnia. Mówił coś o dziesięciu tygodniach i żywych sześciu osobach. Nie byłbym więc tak optymistycznie nastawiony.
- Więc sugerujesz, że puścimy dom po dziesięciu tygodniach? – pyta Tom
- Tak sądzę. – odpowiada David
- Nie zgodzę się. – wtrąca Jack. – Według mnie nie będziemy siedzieć w tym domu dziesięć tygodni. Nikt z was nie zastanawiał się co będzie po opuszczeniu chatki?
- Niby co? – pyta Jessica
- Nie zapominajcie, że jesteśmy na wyspie. Więc nawet jak wyjdziemy stąd żywi, to przed nami jest woda. Tak łatwo nie opuścimy tej wyspy. – mówi Jack
- Że też o tym zapomniałem. Jednak nie powinniśmy się zniechęcać. Zawsze posuwamy się do przodu. Jak wyjdziemy z chatki, to będziemy wymyślać jak stąd uciec. Bardziej martwią mnie słowa głosu, że wyjdzie stąd sześć osób, a reszta umrze.
- Optymistycznie myśląc możemy założyć, że tamta część uczestników nie żyje i wtedy wszyscy z nas przeżyją. Ale skoro ma wyjść sześć osób, a tamci żyją, to musi umrzeć jeszcze wiele osób. Wiemy, że trzy osoby nie żyją. Więc prawdopodobnie zostało nas dziewięciu.
- Miejmy nadzieję, że nic nam nie będzie.
- Myślę, że gościu, który za tym stoi dotrzyma obietnicy. Już nie raz udowodnił swój spryt. Najlepiej czujmy się zagrożeni. Wtedy będziemy czujni i może nic nam się nie stanie. – mówi Jack
Drużyna szła przed siebie, schodami w dół, a następnie długim korytarzem. Cały czas o czymś rozmawiali. Tymczasem w willi Cate, Helen i Matt rozmawiali o ostatnich wydarzeniach. Każdy był podekscytowany tym, że po południu drzwi i okna się otworzą. Niestety wizję tego wspaniałego wydarzenia nadal zasłaniała rozpacz rodziców małej Emile, która zmarła z niewyjaśnionych przyczyn. W prowadzeniu rozmowy przeszkadzał hałas dochodzący z dworu. Było pewne, że ktoś prowadzi roboty. Słychać było ciężki sprzęt oraz odgłosy pojazdów. Ani rodzice zmarłej Emile, ani Cate nie wiedzieli co się dzieje. Postanowili bez zbędnych zmartwień poczekać na wyjaśnienie sytuacji do południa.
W pokoju kontrolnym znajdują się wszyscy czterej mężczyźni. Każdy zajmuje swoje stanowisko, a Dean chodzi i kontroluje ich poczynania.
- Szefie co z tym Jackiem? – pyta John
- Na razie go nie rozgryźli. Dobrze się trzyma. – odpowiada Dean
- A co on ma zrobić? Jedyne co wiemy, to, że jest podstawiony. Nic więcej. – wtrąca Mark
- Jacy wy jesteście upierdliwi. Musi zabić, dwie osoby. – odpowiada Dean
- Kogo? – pyta John
- Tego już wam nie powiem. Instrukcja nie pozwala nic mówić, więc cieszcie się, że coś wam wyjaśniłem. A teraz obserwujcie uważnie uczestników. Nie wolno wam nic przegapić. Gdy dojdą do punktu 1A macie mnie poinformować. Wtedy dam wam instrukcje.
- Nie lepiej teraz nam powiedzieć? – wtrąca John
- Próbujesz się mi sprzeciwiać? – mówi zdenerwowany Dean.
- Nie, ja tylko…
- To morda w kubeł. Po prostu mnie zawołajcie. Idę zapoznać się z dalszą częścią instrukcji.
- Szefie? – odzywa się Mark. – Oni opuszczą już dom?
- Chyba żartujesz.
Tymczasem w tunelu, gdzie znajdowali się uczestnicy z oddali było widać mały, czerwony punkt. Żadna z osób nie miała pojęcia co to jest. Ustalili, że nie pozostało nic innego jak iść w jego kierunku i zobaczyć co oznacza. Podroż nie trwała długo. Po około piętnastu minutach drużyna była w punkcie, który okazał się wielką lampą, rozjaśniającą tunel. Niestety dalej było już tylko trudniej. Nie było żadnych schodów, ani przejścia. Jedyną drogą była lina, po której należało się spiąć. Każdy z uczestników po kolei wchodził na górę. Droga do pokonania nie była długa. Mimo wszystko dla otyłej Jessicy było to wielkie zadanie. Jednak David wpadł na pomysł, aby Tom, Jack i on wciągnęli Jessicę na górę. Mężczyźni z wielkim trudem zaczęli wciągać ciężką kobietę. W połowie drogi Jessica zaczęła panikować. Okazało się, że ma lęk wysokości. Było już jednak za późno na odwrót. Kobieta zaczęła się trząść. Nagle puszcza linę i spada w dół prosto na Mary. Upadek spowodował, że Mary upadła nieprzytomna na ziemię. Jessica szybko wstała i próbowała obudzić poszkodowaną. Niestety okazało się, że kobieta ma złamany kark i nie żyje. Jessica wpadła w rozpacz. Uważała się za winną wypadkowi. Bez namysłu postanowiła wrócić do chatki i siedzieć tam do końca życia. Kobieta zaczęła biec. Za nią szybko pobiegł Jack, aby, jak powiedział, przemówić jej do rozsądku.
Tymczasem w pokoju kontrolnym do biura Deana przybiega Mark i mówi o całym zajściu. Mężczyzna szybko idzie do monitora Marka i obserwuje zajście.
- Gdzie oni biegną? – pyta Dean
- Jack chce zawrócić Jessicę, ale pewnie ją zabije. – odpowiada Peter
- Nie tak szybko miało to się dziać. Cholera. Co my zrobimy?
- Co masz na myśli szefie?
- Potrzebne są cztery osoby do otworzenia przejścia. Jeżeli Jack zabije Jessicę, to nic z tego nie wyjdzie. Jego osoba się nie liczy.
- Po co cztery osoby?
- Muszą przyłożyć swoje odciski. Jedynymi, których mechanizm nie czyta są Jacka.
- To chyba dobrze, że nie wyjdą z chatki.
- Nic nie rozumiesz. Muszę zrobić coś, czego będę pewnie żałował.
- Co szefie?
- Schodzę do nich.
Dean wziął pistolet i zjechał ukrytą windą do pomieszczenia, gdzie znajduje się zejście do tajemniczego przejścia, w którym obecnie wszyscy się znajdowali. Mężczyzna wziął latarkę z windy i zaczął schodzić na dół. Nagle z oddali usłyszał strzał. Potem kolejny i następny. Był pewien, że Jessica nie żyje. Załamany Dean biegł przed siebie, wyłączając wcześniej latarkę. W oddali zobaczył dwie postaci. Jedna leżała na ziemi, druga klęczała. Dean chciał zacząć krzyczeć na Jacka, gdy z jego krótkofalówki dobiegł głos Petera:
- Szefie wracaj! Szybko!
- O co chodzi?
- Jessica zabiła Jacka i wraca do reszty uczestników.
- Ja pierdole! Ale wszystko się jebie. Kurwa. Już idę.
Mężczyzna pospiesznie zaczął wracać do windy. W krótkim czasie znalazł się w pokoju kontrolnym.
- Jak to do cholery mogło się stać? – pyta zdenerwowany Dean
- Po prostu musiała wiedzieć, że jest podstawiony. – odpowiada Peter
- Ale skąd miała pistolet?
- Wyjęła Jackowi.
- Mówiłem kurwa, żeby nie nosił go przy sobie. Teraz mamy problemy. Dobra, potem się będziemy srać. Teraz idę dalej.
- Czyli?
- Porozmawiam z uczestnikami.
Dean pospiesznie ruszył do swojego biura, gdzie znajdowały się drzwi. W końcu zaczął iść pod ziemią. Po dwudziestu minutach znalazł się za pancerną szybą w ciemnym pomieszczeniu. Ustał i czekał. Tymczasem do uczestników wraca Jessica. Tomowi i Davidowi udaje się wciągnąć kobietę na górę.
- Co się stało? – pyta David
- Przepraszam cię. Nie miałam racji. Jack był podstawiony. – mówi Jessica
- Zabiłaś go? – pyta Tom
- Tak.
Jessica zaczęła płakać. Po kilku chwilach drużyna postanowiła ruszyć przed siebie. David szedł przodem. Nagle uderzył głową w szkalą ścianę.
- Co się dzieje David? – pyta Tom
- Nie ma przejścia.
Nagle światło za szklaną ścianą się zapala. Oczom uczestników ukazał się Dean.
- Kim jesteś? – pyta David
- Witajcie. – odpowiada Dean
- To ten głos! – krzyczy Jessica.
- Brawo. Szybko mnie rozpoznałaś.
- Co ty od nas chcesz?
- Widzicie drzwi za mną? O ile dobrze widzę, to jest na nich napisane „S-1-0-2”. Mówi wam to coś? Oczywiście, że mówi. Obok znajduje się ekran. A na nim odliczanie. Po upływie 840 godzin, czyli pięciu tygodni będziecie mogli przyłożyć swoje palce do czytników linii papilarnych. Wcześniej system będzie wyłączony. Myślę, że się zrozumieliśmy. Czas się rozstać. Powodzenia.
Światło w pomieszczeniu, gdzie znajdował się Dean zgasło. Mimo wszystko David kontynuował:
- Ty chamie! – krzyczy David. – Dopadnę cię. Jak nie teraz to później!
- Nie spodziewał bym się... – odpowiada ze spokojem Dean.
KONIEC odcinka 1x12. Proszę o komentarze na stronie: http://www.computerworld.fora.pl/off-topic,9/komentarze-do-serialu-show,9350-20.html
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez SKAWalker dnia Pią 16:42, 30 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
SKAWalker
Cicha Woda z Wyspy
Dołączył: 04 Lip 2009
Posty: 36
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Polska :D
|
Wysłany: Pią 16:53, 30 Paź 2009 Temat postu: |
|
|
15 lipca - 19 sierpnia 2009 roku
W poprzednim odcinku…
Uczestnicy schodzą do tunelu. Jack chce wykorzystać sytuację, aby zabić Jessicę ponieważ jest podstawionym uczestnikiem. Niestety jego plan zawodzi. Zamiast Jessicy umiera on sam. Kobiecie udało się uniknąć śmierci, jednak broniąc się musiała zastrzelić Jacka. Sytuacja ta nie spodobała się Deanowi Strongowi. Mężczyzna postanawia po raz pierwszy ujawnić swoją tożsamość pozostałym uczestnikom. Przekazuje im informację, że po upływie pięciu tygodni będą mogli opuścić dom.
Dean po przekazaniu świetnej, a zarazem złej wiadomości uczestnikom znika z ich oczu.
Mimo wszystko David ciągle krzyczał i obiecywał Deanowi śmierć. Jessica i Tom próbowali go uspokoić, ale okazało się, że mężczyzna wpadł w taką złość, że stracił przytomność. Uczestnikom nie pozostało nic innego jak czekać, aż się ocknie. W przeciwnym wypadku Tom sam nie da rady pomóc zejść po linie na dół Jessice.
Tymczasem Dean znalazł się przy drzwiach do pomieszczenia z rozbrojoną przez Roberta bombą. Obawiał się, że David, Tom i Jessica mogą już wracać tunelem do salonu, dlatego też postanowił poprosić swoich pracowników z pokoju kontrolnego o pomoc.
- Mark?
- Tak szefie?
- Co robią uczestnicy?
- Którzy uczestnicy?
- Ja pier… Jak to którzy?! Ci co byli ze mną w tunelu!
- A! Siedzą w tunelu i czekają aż ocknie się David.
- Jak to ocknie?
- Chłopak tak się na ciebie darł, że stracił przytomność.
- To nie dobrze. Jeżeli umrze to nigdy nie wyjdą z chatki. Potrzebne są trzy odciski palców. Jeżeli choć jedna osoba umrze to… instrukcja nie przewiduje taryfy ulgowej.
- Nie sądzę żeby to była na tyle poważna sytuacja.
- Miejmy nadzieję. Więc jak Mark, mogę wyjść?
- Droga wolna.
Dean wychodzi z ukrytych drzwi do pokoju, gdzie znajduje się bomba. Następnie przechodzi do ukrytej windy i wjeżdża do pokoju kontrolnego. Mężczyzna od razu zaczął kierować się do pokoju gdzie siedzieli wszyscy trzej mężczyźni: Mark, Jack i Peter. Jak zawsze kazał im pilnować wszystkich uczestników. Następnie udał się do swojego biura i usiadł przy panelu kontrolnym, za pomocą którego obserwował uczestników w willi: Helen, Matt i Cate. Uczestnicy siedzieli w salonie i jedli posiłek. Dean wiedział, że złożoną obietnicę trzeba wypełnić. W tym przypadku przyrzekał, że po południu uczestnicy wyjdą na zewnątrz i będą mogli działać dalej. Niestety uczestnicy nie wiedzieli, że poza domem jest jeszcze więcej do zrobienia. Dean nie zamierzał jednak im o tym mówić. Zamiast tego wyjął telefon i zadzwonił:
- Witaj „Kret”
- Cześć. O co chodzi?
- Jak idzie robota?
- Mamy pewne problemy.
- I teraz mi o tym mówisz?! Co się dzieje?
- Podejdź do poglądowego planu będziesz mógł sobie lepiej to wyobrazić.
Dean podchodzi do planu „MUR – SHOW”, który wisiał nad jego pulpitem sterowniczym.
- Mów – mówi Dean
- Widzisz czerwoną linię?
- Trudno jej nie zauważyć. – odpowiada Dean
- Chodzi mi o linię, która idzie za drzewem.
- Tą pod pniem?
- Tak. Chodzi o to, że są tam grube korzenie, które uniemożliwiają nam dalszej budowy.
- Nie da się nic zrobić? Przecież oni nie mogą zobaczyć…
- Wiem. I dlatego wymyśliłem prostą, acz zajmującą dużo czasu czynność. Myślałem o tym, żeby wyrwać to drzewo z korzeniami.
- Ile zajmie to czasu?
- Wszystko dziś zrobimy, ale do południa nie zdążymy.
- Mimo wszystko róbcie to. A ja powiem o opóźnieniu tym z willi.
- Ok. Jak coś to dzwoń.
Dean odkłada telefon i sięga po mikrofon, po czym zaczyna mówić do uczestników w willi.
- Witajcie. Wczoraj obiecywałem wam, że już dziś opuścicie dom. Tak też się stanie. Jednak nie, jak mówiłem wcześniej, po południu tylko trochę później. Mimo wszystko dziś opuścicie mury tej willi. Pozdrawiam.
Po tej przemowie uczestnicy w willi zaczęli wątpić w prawdomówność tajemniczego głosu.
- Coś nas chyba w balona robi – mówi Cate
- Pożyjemy zobaczymy. Teraz i tak nie mamy dla kogo żyć. – mówi zrozpaczona po utracie córki Helen.
- Uspokój się, proszę. – mówi Matt
- Nie możecie tak mówić. Na pewno ktoś na was czeka. – pociesza Cate
Dean postanawia porozmawiać z Peterem. Związku z tym wzywa go do swojego pokoju:
- Siadaj Peter. – mówi Dean. – Z powodu tego, że zaszły pewne okoliczności muszę z tobą pogadać.
- Wiem o co chodzi, ale naprawdę nie potrzebuję pocieszenia. – mówi Peter
- Przecież to był twój brat.
- Z Jackiem nie widziałem się od wielu lat. Zapewne o mnie zapomniał. A po drugie to tylko brat przyrodni.
- Myślałem, że mimo wszystko będzie ci smutno. No ale skoro nie wykazujesz żadnego żalu, to sądzę że ta rozmowa nie ma sensu. Możesz iść.
- Dziękuję.
PIĘĆ GODZIN PÓŹNIEJ – 16:00
O godzinie szesnastej do Deana dzwoni „Kret”:
- Skończyliśmy Dean.
- Super wiadomość. Teraz wiecie co macie robić. Za godzinkę wypuszczam ich.
- Zrozumiałem.
Dean zadowolony z rozwoju sytuacji sięga po instrukcję. Zaczyna przerzucać kilka kartek pod spód. W końcu pogrąża się w lekturze. Po kilku minutach na jego twarzy pojawiło się zdziwienie.
- Że co? – mówi cicho pod nosem mężczyzna. – To nie możliwe – dodaje.
Oczy Deana spojrzały z powrotem na górę kartki:
- W momencie, gdy sześciu uczestników znajdzie się na zewnątrz należy niezwłocznie przystąpić do następujących czynności:
1. Zamknięcie wszystkich możliwych wejść do chatki i willi.
2. Opuszczenie pokoju kontrolnego.
3. Spa…
- Szefie. Już czas. – przerywa Peter
- Idę już.
Dean wstaje od biurka i podchodzi do kontrolnego pulpitu. Postanawia przemówić do uczestników w willi.
- Witam ponownie. Zgodnie z obietnicą od teraz jesteście wolni. Oczywiście nie całkowicie, ale to się później przekonacie. Drzwi są już otwarte. Droga wolna. Powodzenia.
Po tej przemowie uczestnicy w willi wstali z miejsc. I udali się do drzwi wyjściowych. W międzyczasie wszystkie okna się otwierały. Od teraz do pomieszczeń wpadało naturalne światło słoneczne, a nie jak do tej pory z samych lamp. Cate pociągnęła za klamkę i otworzyła drzwi. Oczom uczestników ukazała się okolica, którą znali jeszcze przed zamknięciem. Matt, Helen i Cate wyszli całkowicie na zewnątrz jednak szybko stanęli w miejscu jakby zobaczyli ducha:
- Co to jest? – pyta Cate
- O mój Boże. – mówi Helen
PIĘĆ TYGODNI PÓŹNIEJ (19 SIERPNIA 2009)
David, Tom i Jessica przeżyli bez większych niespodzianek pięć tygodni. Za parę godzin zegar, który odmierza czas do uruchomienia urządzenia rozpoznającego linie papilarne w tunelu zacznie działać. David bardzo przez te pięć tygodni schudł. Oprócz tego posiadał dłuższą niż zwykle brodę i długie włosy. Jedynie Tom i Jessica dbali o swój wygląd. David zdecydowanie zrezygnował z dalszego wysiłku. Mimo to towarzyszył Tomowi i Jessice w wędrówce do urządzenia. Przez pięć tygodni uczestnikom udało się zrobić drabinę z niektórych przyrządów, jakie znaleźli w piwnicy. Dzięki temu nie musieli już wspinać się po linie, aby znaleźć się przy drzwiach z napisem „S-1-0-2”. Przed wyprawą każdy wziął ze sobą duże zapasy żywności. Nikt bowiem nie wiedział, czy jeszcze kiedyś wrócą do chatki i będą mieli dostęp do jedzenia. O godzinie dwunastej wszyscy wyruszyli do tunelu. Podróż nie trwała szybko. Uczestnicy wiedzieli, że do uruchomienia machiny zostało jeszcze kilka dobrych minut. O godzinie dwunastej dwadzieścia znaleźli się przy wielkim piecu. Jessice minęły straszne wspomnienia. Pamięta jak przez nią zginęła Mary oraz jak zabiła Jacka. Piec przypominał im o tych osobach, ponieważ to tu zwłoki tych osób zostały spalone. Mimo to uczestnicy nie zatrzymali się w miejscu, lecz szli dalej. Po kolejnych dwudziestu minutach znaleźli się przy drabinie. Pierwszy wszedł David. Następnie Jessica. Na koniec przy pancernej szybie ze szklanymi drzwiami znalazł się Tom. Do końca odliczania zostało jedynie pół godziny. Uczestnicy postanowili usiąść i wspólnie porozmawiać.
W pokoju kontrolnym Dean, John, Peter i Mark obserwują bez przerwy wszystkich uczestników. Wiedzą, że niebawem dojdzie do przykrej rzeczy umieszczonej w instrukcji:
- Szefie. Nie da się tego uniknąć? – pyta Peter
- Nie martwy się. Dadzą nam coś innego. – odpowiada Dean
- Skąd ta pewność? – wtrąca John – Jest tam tak napisane?
- No nie.
- Więc możliwe, że będziemy mieszkać na plaży?
- Raczej nie. Miejmy nadzieję, że nie. Może zmieńmy temat. Zostało piętnaście minut, więc skupmy się.
W tunelu David, Tom i Jessica są gotowi do zrobienia ostatniej rzeczy, która trzyma ich przy życiu. Gdy czas dobiegł końca, zaczął dać się słyszeć głośny dźwięk. Było jasnym, że mechanizm się uruchomił. Sygnalizowała to także zielona lampka, która zapaliła się przy każdym z czytników linii papilarnych. Każdy podszedł do jednego z nich i położył swój prawy palec wskazujący. Maszyna zaczęła wydawać dziwne piski, aż nagle szklane drzwi prowadzące do wyjściowych się otwarły. Uczestnicy spokojnie i uważnie zbliżali się do drzwi „S-1-0-2”. David postanowił otworzyć drzwi. Tak też się stało. Mężczyzna pociąga za klamkę, po czym popycha drzwi do przodu. Te się otwierają. Z zewnątrz dociera bystre światło słoneczne. Uczestnicy wpadli w wielką radość. Zaczęli pośpiesznie wychodzić z głębokiego podziemia. Po tym jak entuzjazm opadł uczestnicy zaczęli kierować się przed siebie. Jednak nagle David krzyczy:
- Cholera jasna!
- Co znowu?
- Widzicie to?
KONIEC sezonu 1. Proszę o komentarze na stronie: http://www.computerworld.fora.pl/off-topic,9/komentarze-do-serialu-show,9350-20.html
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez SKAWalker dnia Pon 12:20, 21 Gru 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
SKAWalker
Cicha Woda z Wyspy
Dołączył: 04 Lip 2009
Posty: 36
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Polska :D
|
Wysłany: Pon 12:19, 21 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Serial nie cieszy się na tej stronie popularnością, dlatego też 2 sezonu tutaj nie będzie. Pozdrawiam. Więcej info pod nr gg: 1832887.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|